W czasie zamieszek w grudnia 2011 roku w Żanaozenie, naftowym sercu Kazachstanu, oddziały specjalne policji użyły broni; zginęło co najmniej 16 osób. Przyczyną masowych demonstracji było zwolnienie pracowników firm naftowych, gdy zażądali podwyżki wynagrodzeń i poprawy warunków pracy.
Na ławie oskarżonych zasiedli m.in. wiceszef regionalnej policji, szef wydziału do walki z terroryzmem i człowiek numer dwa w policji miasta Żanaozen. Pięciu oskarżonym grozi siedem lat więzienia. Władze utrzymują, że policja była zmuszona otworzyć ogień, gdy została zaatakowana przez rozwścieczonych ludzi, w tym zwolnionych pracowników firm naftowych. Podczas zamieszek spłonęło wiele budynków, w tym siedziba lokalnych władz. Pod koniec marca rozpoczął się proces 37 osób oskarżonych o wywołanie masowych zamieszek w Żanaozen.
Zamieszki w Żanaozenie były, jak pisze agencja Reutera, najpoważniejszym wyzwaniem dla prezydenta - weterana Nursułtana Nazarbajewa, który rządzi od ponad 20 lat Kazachstanem - potęga naftową, która mimo niedawnych strajków i protestów uchodzi za względnie stabilne państwo w regionie i prowadzi pragmatyczną politykę zagraniczną.
ja, PAP