Zgodnie z planem ONZ-owskiego wysłannika do Syrii Kofiego Annana rozejm ma doprowadzić do rozmów między Asadem a opozycją na temat politycznego rozwiązania kryzysu, w następstwie którego zginęło, według ONZ, ponad 9 tysięcy ludzi. Z kolei Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka mówi o 11 tysiącach zabitych.
Norweski generał Mood podkreślił, że przed misją, która docelowo ma liczyć 300 ludzi, stoi olbrzymie zadanie, lecz że jest przekonany, że będzie to dobry początek. Dodał jednak, że "30 nieuzbrojonych obserwatorów, 300 nieuzbrojonych obserwatorów czy nawet 1000 nieuzbrojonych obserwatorów nie jest w stanie załatwić wszystkich problemów". - Apeluję do wszystkich o pomoc i współpracę z nami w tym trudnym do wykonania zadaniu, jakie mamy przed sobą - oświadczył.
Syryjska agencja SANA poinformowała, że obserwatorzy ONZ objeżdżali dzielnicę Chalidija w mieście Hims, które przed 12 kwietnia, gdy w życie wszedł rozejm, było przez wiele tygodni ostrzeliwane przez siły rządowe. Korzystający ze Skype'a aktywista opozycji w Hims powiedział, że od kiedy w mieście stale przebywa dwóch obserwatorów, przemoc bardzo zmalała. - Wciąż dochodzi do aktów przemocy, lecz ostrzał ustał - dodał Karam Abu Rabea, który wyraził przy tym obawę, że gdy obserwatorzy wyjadą, ataki ze strony sił rządowych zostaną wznowione. Poza Hims ONZ ustanowiło stanowiska monitorowania w Idlibie, Hamie i Darze.
PAP, arb