- Oczekiwaliśmy tylko anulowania wyroków, ale ta decyzja (sądu) sprawi, że znów będziemy mogli bronić naszych klientów - powiedział adwokat opozycjonisty, Mohamed al-Dżiszi. Dodał, że data nowego procesu nie została jeszcze ustalona. Według żony działacza, Chadiji al-Musawi, organizując ponowny proces władze chcą jedynie zyskać na czasie. Uważa ona, że w sądzie cywilnym i wojskowym zasiadają ci sami sędziowie, "ale w innych ubraniach".
W czerwcu 2011 roku sąd wojskowy uznał, że 21 osób jest winnych zorganizowania protestów przeciw panującej monarchii sunnickiej, w których uczestniczyli głównie stanowiący większość w Bahrajnie szyici. Siedem osób sądzono zaocznie. Wyrok podtrzymał we wrześniu 2011 roku sąd apelacyjny. Główny zarzut postawiony 21 osobom dotyczył "utworzenia grupy terrorystycznej, której zamiarem było obalenie systemu rządów". Oskarżano je także o współpracę z zagranicznym państwem, czyli najpewniej szyickim Iranem. Osiem osób skazano na dożywocie. Skazane osoby najpewniej są wśród setek ludzi, którzy - jak ustaliła w listopadzie międzynarodowa komisja - po zatrzymaniu byli torturowani.
Podczas demonstracji, zainspirowanych arabską wiosną w regionie, śmierć poniosło ok. 60 osób - pisze BBC. Sunnickie władze do stłumienia protestów wezwały na pomoc wojsko i policję sunnickich krajów Zatoki Perskiej: Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Od tego czasu władze przeprowadzają reformy mediów, sądownictwa i policji, jednak partie opozycyjne uważają te kroki za niewystarczające. W ostatnim czasie znów regularnie dochodzi do starć między protestującymi a policją. W szyickich wsiach pod Manamą siły bezpieczeństwa używają gazu łzawiącego, granatów hukowych i nabojów śrutowych, by rozpędzić protestujących, którzy atakują policję koktajlami Mołotowa. Niespokojna sytuacja wpłynęła na spowolnienie gospodarki. Szyici, którzy stanowią ok. 70 proc. ludności Bahrajnu, skarżą się na dyskryminację polityczną i gospodarczą. Władze temu zaprzeczają i twierdzą, że wielu szyitów zajmuje wysokie stanowiska państwowe.
ja, PAP