Dwaj kandydaci w wyborach prezydenckich w Egipcie zadeklarowali, że zawieszają kampanię wyborczą w odpowiedzi na walki, które wybuchły przed ministerstwem obrony w Kairze. W walkach zginęło ok. 20 osób - wynika z najnowszych informacji. Pierwsza tura wyborów prezydenckich ma się odbyć 23 i 24 czerwca.
Na 48 godzin w "geście solidarności z demonstrantami" kampanię zawiesił kandydat Bractwa Muzułmańskiego Mohamed Mursi. Z kolei uważany za umiarkowanego islamista Moneim Abul Futuh, wykluczony z Bractwa, wstrzymał kampanię tylko na 2 maja.
Egipska armia poinformowała, że rozmieściła więcej wojska, które ma opanować sytuację w pobliżu budynku ministerstwa. Źródła medyczne i w służbach bezpieczeństwa podały, że bilans ofiar śmiertelnych walk wzrósł do 20, a rannych zostało kilkadziesiąt osób. Oświadczenie armii głosi, że w okolice walk skierowano osiem transporterów opancerzonych, których zadaniem jest opanowanie walk między demonstrantami, a nie "rozproszenie pokojowych demonstracji". "Jednak protestujący zaatakowali siły zbrojne. Te otrzymały rozkaz pozostania na pozycjach" - poinformowano.Kilkuset demonstrantów, którzy rozbili miasteczko namiotowe obok ministerstwa, domaga się zakończenia rządów wojskowych. Rano zostali zaatakowani przez napastników uzbrojonych w pałki, kamienie i koktajle Mołotowa. Wielu z protestujących to zwolennicy salafity Hazema Abu Ismaila. Ten prawnik i kaznodzieja został ostatnio wykluczony z kandydowania w majowych wyborach prezydenckich, ponieważ jego matka ma podwójne egipsko-amerykańskie obywatelstwo.
PAP, arb