Gingrich, architekt "rewolucji republikańskiej" w Kongresie w latach 90-ych i czołowy konserwatywny ideolog Partii Republikańskiej, przez pewien czas miał w sondażach poparcie większe niż popierany przez establishment Romney. W prawyborach jednak nie uzyskał dobrych wyników, do czego przyczyniły się jego niefortunne wypowiedzi. Obiecywał m.in., że jako prezydent doprowadzi do zbudowania "kolonii ludzkiej" na Księżycu - stało się to tematem dowcipów w satyrycznych programach telewizyjnych. Nieudana kampania wpędziła Gingricha w długi - niedoszły kandydat na prezydenta musi teraz zwrócić wierzycielom 4,3 miliona dolarów.
Na pożegnalnej konferencji Gingrich przekonywał, że każdy republikański kandydat jest lepszy od prezydenta Obamy, którego nazwał "najbardziej radykalnym, lewicowym prezydentem w historii USA". Było to pośrednie poparcie dla Romney'a - zdaniem obserwatorów, Gingrich nie wyraził tego wprost, gdyż liczył na wspólne wystąpienie z faworytem Republikanów. Sztab Romney'a dał mu jednak do zrozumienia, że jego publiczne poparcie nie jest Romney'owi potrzebne.
PAP, arb