Minister spraw wewnętrznych Witalij Zacharczenko oświadczył, że obecnie trwa śledztwo w sprawie motywów, którymi kierowali się zamachowcy. - Liczba wersji jest coraz mniejsza, ale na mówienie o głównej jest jeszcze za wcześnie - podkreślił. Wcześniej ukraińskie media pisały, że wybuchy w Dniepropietrowsku mogły być następstwem porachunków przestępczych bądź biznesowych. Niektórzy przedstawiciele opozycji twierdzili, że za eksplozjami mogły stać władze, które chciały mieć pretekst do wprowadzenia stanu wyjątkowego, by ograniczyć aktywność polityczną opozycji w kampanii przed zaplanowanymi na październik wyborami parlamentarnymi.
Zamachy w Dniepropietrowsku prokuratura potraktowała jako akt terrorystyczny. Eksplozje w Dniepropietrowsku nastąpiły 27 kwietnia około południa, w krótkich odstępach czasu. Pierwszy ładunek wybuchł na przystanku tramwajowym koło opery, następny nieopodal kina i technikum, a trzeci - przy wejściu do parku. Czwarta bomba również eksplodowała przy budynku opery.
29 kwietnia milicja podała, że ma już portrety pamięciowe domniemanych sprawców ataków. Są to trzej mężczyźni w wieku od 30 do 45 lat. Dzień wcześniej prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz ogłosił, że za wiadomość o autorach zamachów wyznaczono nagrodę w wysokości 2 milionów hrywien, czyli ok. 790 tysięcy złotych. Dniepropietrowsk był jednym z sześciu ukraińskich miast ubiegających się o prawo organizacji Euro 2012, jednak ostatecznie nie znalazł się w gronie czterech gospodarzy rozgrywek. 27 kwietnia władze Ukrainy zapewniły, że w pełni gwarantują bezpieczeństwo gości rozpoczynających się w czerwcu Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej.
PAP, arb