Sondaże: wygra socjalista
Sondaże dają większe szanse na zwycięstwo Hollande'owi, który wygrał w pierwszej turze 22 kwietnia, uzyskując 28,6 proc. głosów, wyprzedzając centroprawicowego Sarkozy'ego (27,2 proc.). Za tą dwójką, która przeszła do decydującej rundy, uplasowali się wtedy: szefowa prawicowego Frontu Narodowego Marine Le Pen z 17,9 proc. poparcia, skrajnie lewicowy Jean-Luc Melenchon (11,1 proc.) oraz centrysta Francois Bayrou (9,1 proc.). Według ostatnich badań opinii publicznej w drugiej, decydującej turze socjalista może liczyć na triumf z pięcio- lub sześciopunktową przewagą nad konkurentem.
Lewica wybierze Hollande'a
Eksperci są zdania, że urzędującemu prezydentowi będzie bardzo trudno nadrobić stratę i pokonać Hollande'a. Na korzyść socjalisty przemawia fakt, że cała lewica niezależnie od jej wewnętrznych podziałów chce mieć wreszcie pierwszego od epoki Francois Mitterranda - który wygrał dwukrotnie w 1981 i 1988 roku - "swojego" prezydenta.
Zdaniem politologów, elektorat o poglądach lewicowych, w tym zwłaszcza zwolennicy radykała Jean-Luca Melenchona i kandydatki Zielonych Evy Joly, zmobilizuje się w niedzielę, aby zagłosować na Hollande'a. Ponadto centrysta Francois Bayrou oświadczył, że zagłosuje w decydującej rundzie na socjalistę. Dodał przy tym jednak, że nie będzie radził swoim zwolennikom, kogo mają poprzeć.
Sarkozy skręcił w prawo
Z drugiej strony eksperci podkreślają, że Sarkozy jest w poważnych tarapatach, gdyż wielu Francuzów nawet dalekich od lewicy go nie lubi, a według niedawnych sondaży ponad 60 proc. ankietowanych źle ocenia jego prezydenturę.
Media francuskie zauważają, że od pierwszej tury 22 kwietnia urzędujący prezydent w kampanii wyborczej "skręcił" bardzo mocno na prawo, szukając głosów elektoratu Le Pen. Wśród głównych tematów jego kampanii pod hasłem "Silna Francja" obok kryzysu gospodarczego występowała imigracja i walka z przestępczością.
W świetle sondaży można sądzić, że gesty Sarkozy'ego w stronę prawicy nie przysporzyły mu jednak wielu zwolenników w obozie Le Pen. Eksperci wskazują, że Sarkozy w drugiej turze może spodziewać się poparcia przez 50-60 proc. wyborców szefowej FN. Pozostali albo nie planują iść na głosowanie w niedzielę, albo opowiedzą się za Hollande'em. Marine Le Pen oświadczyła 1 maja, że w niedzielnych wyborach prezydenckich odda nieważny głos, nie wskazując przy tym swoim wyborcom, jak mają głosować.
Francuzi będą musieli zacisnąć pasa
Główną stawką wyborów jest przyszłość gospodarcza kraju będącego filarem UE. Ktokolwiek wygra - socjalista czy prawicowiec - Francuzów czeka okres wyrzeczeń, gdyż każdy z kandydatów zapowiada wdrożenie planu dyscypliny budżetowej i oszczędności. W opinii specjalistów nowy prezydent będzie miał niewielką możliwość manewru w kwestiach gospodarczych z powodu presji rynków finansowych i ciężkiego brzemienia francuskiego długu. Analitycy finansowi obawiają się, że to właśnie Francja - po Grecji, Włoszech i Hiszpanii - wpadnie w "oko cyklonu" zadłużenia.
Socjalista zapowiedział, że w przypadku zwycięstwa przedstawi bez zwłoki postulaty dotyczące zmiany polityki finansowej i gospodarczej Unii Europejskiej, w tym renegocjacji paktu fiskalnego. Propozycja ta wywołała niepokój na rynkach finansowych i wśród przywódców krajów UE. Kanclerz Niemiec Angela Merkel wykluczyła możliwość renegocjacji paktu, którego celem jest większa dyscyplina budżetowa w Unii.
Wyniki o 20.00
Wstępne sondażowe rezultaty wyborów mają być podane o godz. 20. Do tej godziny kandydatów, media oraz instytuty badania opinii publicznej obowiązuje cisza wyborcza. Do złamania tej ciszy doszło w trakcie pierwszej tury wyborów 22 kwietnia. Niektóre media m.in. z Belgii i Szwajcarii oraz francuska agencja AFP podały szacunkowe rezultaty wyborów przed godziną 20. W efekcie paryska prokuratura wszczęła przeciw tym nadawcom dochodzenie w sprawia zakłócenia ciszy wyborczej. Władze ostrzegają, że za złamanie tych przepisów grozi mediom grzywna w wysokości dochodzącej do 375 tys. euro.
zew, PAP