Tymczasem Chartum nie chce negocjować do czasu rozwiązania kwestii bezpieczeństwa i oskarża Dżubę o dozbrajanie rebeliantów. - Jestem zasmucona i oburzona, widząc, że tego typu ataki narażają cywilów. Są ofiary śmiertelne i ranni. W ostatnich tygodniach dziesiątki tysięcy ludzi uciekło ze swoich domów - powiedziała dziennikarzom Pillay.
Wojna o ropę
Sudan i Sudan Południowy toczą spór o bogaty w ropę naftową region przygraniczny. W minionych tygodniach doszło do eskalacji konfliktu z użyciem sił zbrojnych. Nasiliły się obawy, że dojdzie do otwartej wojny. Konflikt, który zaostrzył się w zeszłym miesiącu, kiedy oddziały armii Południa (SPLA ) zajęły pola naftowe w Heglig, do których prawa rości sobie Północ, wywołał ostrą reakcję wspólnoty międzynarodowej.
2 maja ONZ przyjęła rezolucję, w której zagroziła państwom sudańskim sankcjami, jeśli nie zakończą ataków i nie rozpoczną do 16 maja rozmów pokojowych. Południe na znak dobrej woli wycofało oddziały swojej policji ze spornego rejonu Abyei. W środę Dżuba po raz kolejny oskarżyła Chartum o bombardowanie i ostrzał siedmiu rejonów na terytorium Republiki Sudanu Południowego, uznając ten atak za złamanie nakazu ONZ. Północ rutynowo zaprzeczyła tym oskarżeniom.
Południe gotowe do rozmów
Siły pokojowe ONZ, które w zeszłym tygodniu odwiedziły rejon graniczny, potwierdziły, że doszło tam do bombardowań lotniczych. Sekretarz stanu USA Hillary Clinton wezwała Sudan do zaprzestania ataków w rejonie granicznym, nazywając je prowokacją. Mimo bombardowań rząd Południa deklaruje, że nadal jest gotów do rozmów, by jak najszybciej rozwiązać sporne kwestie dotyczące ropy, demarkacji granic i obywatelstwa mieszkańców obu Sudanów.
Jednak prezydent Omar el-Baszir oświadczył, że nie podejmie rozmów, dopóki Południe nie zaprzestanie wspierania grup rebelianckich na terenie Północy. Tym oskarżeniom z kolei zaprzecza rząd z Dżuby. Tymczasem trudny dostęp do rejonów granicznych uniemożliwia szybką weryfikację sprzecznych komunikatów obu rządów. W wyniku ostatnich walk w rejonie granicznym na Południe przybyło ponad 35 tys. uchodźców. Według danych agencji ONZ do spraw uchodźców, w obozach dla uchodźców przebywa tam ponad 150 tys. ludzi. Większość z nich to uchodźcy z północnej prowincji Niebieskiego Nilu, którzy opuścili swoje domy ze względu na walki między grupami rebelianckimi i armią Północy.
Bratobójcza wojna
Na Północy mieszka ponad 500 tys. obywateli Południa, którzy stracili obywatelstwo Północy. Status prawny większości z nich do tej pory nie jest określony. Plan przyznania mieszkańcom obu Sudanów prawa do swobodnego poruszania w granicach obu państw nie został zrealizowany z powodu walk w spornych rejonach granicznych.
Sudan Południowy oddzielił się od Północy w lipcu 2011 roku na mocy porozumień pokojowych z 2005 roku, które zakończyły trwającą 22 lata wojnę domową. W wojnie domowej pomiędzy muzułmańską Północą a chrześcijańsko-animistycznym Południem zginęło ponad 2,5 mln ludzi, a ponad 4 mln zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów. Prezydent Baszir jest ścigany listem gończym przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze za ludobójstwo i zbrodnie przeciwko ludzkości w Darfurze.
ja, PAP