Rodzina zamachowca z Mińska w Polsce. "Stop karze śmierci"

Rodzina zamachowca z Mińska w Polsce. "Stop karze śmierci"

Dodano:   /  Zmieniono: 
- Mam poczucie, że w społeczeństwie białoruskim nastał moment, w którym ludzie zaczęli rozumieć straszność tego wyroku - mówiła w Warszawie matka skazanego Lubou Kawaliou (fot. PAP/Tomasz Gzell) 
Matka i siostra Uładzisława Kawaliou, straconego za współudział w zeszłorocznym zamachu w mińskim metrze, zaapelowały w Warszawie o wprowadzenie moratorium na wykonywanie wyroków śmierci na Białorusi. Chcą też ujawnienia miejsca pochówku skazanego.

W listopadzie 2011 roku białoruski sąd skazał Kawaliou i  Dźmitryja Kanawałau na kary śmierci za zamach z 11 kwietnia w mińskim metrze, w wyniku którego zginęło 15 osób. Wyrok - przez rozstrzelanie -  wykonano w połowie marca. Organizacje obrony praw człowieka podczas procesu zwracały uwagę na wątpliwości w sprawie podnoszone m.in. przez obronę oraz nieprawidłowości proceduralne w trakcie śledztwa i  postępowania sądowego.

"Społeczeństwo musi zrozumieć straszność kary śmierci"

- Mam poczucie, że w społeczeństwie białoruskim nastał moment, w  którym ludzie zaczęli rozumieć straszność tego wyroku - mówiła matka skazanego Lubou Kawaliou na konferencji prasowej w stołecznej siedzibie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Dodała, że ma nadzieję, iż  społeczność międzynarodowa będzie miała wpływ na władze Białorusi w  sprawie zaprzestania wykonywania wyroków śmierci.

Według bliskich Kawaliou, po wykonaniu wyroku wielu obywateli Białorusi zwraca się do nich ze słowami wsparcia i dodaje im otuchy. Poinformowali również, że w Europie zbierane są podpisy pod petycją apelującą o wprowadzenie moratorium dotyczącego kary śmierci na  Białorusi. Do tej pory w internecie podpisało ją blisko osiem tys. osób.

- Stosunek Białorusinów do kary śmierci się zmienił. Wystarczy porozmawiać ze znajomymi, z ludźmi na ulicy - oceniła Lubou Kawaliou.

Jeszcze w grudniu 2011 r. - przed wykonaniem wyroku śmierci - Komitet Praw Człowieka ONZ zarejestrował skargę matki oraz siostry Kawaliou -  Taciany, na naruszenie jego prawa do życia. W maju bliscy straconego mężczyzny poprosili Komitet o uznanie za ofiary naruszenia praw podstawowych. Wskazują, że białoruskie władze nie ujawniając dokładnej daty egzekucji i odmawiając ujawnienia miejsca pochówku straconych łamią zakaz okrutnego traktowania i swobodę wyznania poprzez uniemożliwienie zorganizowania prawosławnego pochówku straconego.

Matka: przeżywam torturę

- Dla bliskich nieznajomość miejsca pochówku to dodatkowa tortura -  mówiła matka straconego. Nie wykluczyła, że w tej sprawie wystąpi też do  białoruskiego sądu.

Członkini Komitetu Helsińskiego Halina Bortnowska zaznaczyła, że  trzeba u władz Białorusi upominać się "o odwieczne prawo do pochowania bliskich". - Trzeba wykorzenić karę śmierci z prawodawstwa, a także z  ludzkich umysłów i serc - dodała.

W ocenie prezes zarządu HFPC Danuty Przywary konieczne jest ciągłe mobilizowanie opinii międzynarodowej w tej sprawie. - Apele działaczy praw człowieka i polityków nie mają takiego wpływu na postrzeganie problemu przez społeczeństwo jak apele matki przeżywającej tragedię. Jej starania popierały też rodziny ofiar zamachu - dodała.

Sondaż: 43 proc. Białorusinów nie wierzy w winę skazanych

Lubou Kawaliou według planów ma jeszcze we wtorek spotkać się z  prezydentową Anną Komorowską. Bliscy skazanego w tym tygodniu odwiedzą także Kraków.

Na procesie, który rozpoczął się jesienią 2011 r., obaj mężczyźni byli oskarżeni o terroryzm. Kanawałau przyznał się do winy i odmówił zeznań w sądzie. Odczytano jego zeznania ze śledztwa. W jednym z nich mówił, że postanowił zdestabilizować sytuację na Białorusi, a celem, który chciał osiągnąć, było przestraszenie społeczeństwa. Kawaliou w  trakcie procesu konsekwentnie zaprzeczał swojemu udziałowi w zamachu. W  ostatnim słowie wyraził też przekonanie, że zamachu nie przeprowadził Kanawałau.

O ułaskawienie skazanych apelowali obrońcy praw człowieka oraz  społeczność międzynarodowa, m.in. szef Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Jean-Claude Mignon, według którego istniały "oczywiste oznaki świadczące o tym, że przyznanie się do winy, na podstawie którego skazano Kanawałau i Kawaliou, wymuszono torturami". Grudniowy sondaż niezależnego białoruskiego ośrodka NISEPI wykazał, że więcej Białorusinów (43,3 proc.) nie wierzy w winę skazanych niż w nią wierzy (37 proc.).

Według przedstawionych na konferencji danych w latach 1990-2011 na  Białorusi skazano prawomocnie na karę śmierci 326 osób. Wiadomo, że  jednej z osób wyrok "w trybie nadzorczym" został zamieniony na więzienie przez tamtejszy Sąd Najwyższy, prawdopodobnie jedną z osób ułaskawił też prezydent Aleksander Łukaszenka.

sjk, PAP