Powołując się na anonimowe źródła w rządzie amerykańskim i działaczy opozycji syryjskiej, dziennik pisze, że broń gromadzona jest w kryjówkach w Damaszku, w miejscowości Idlib w pobliżu granicy z Turcją i w Zabadani na granicy z Libanem.
Administracja USA podkreśla, że nie finansuje ani nie dostarcza broni, tylko zapewnia pomoc w postaci infrastruktury dowodzenia i kontroli oraz informacji przekazywanych państwom arabskim udzielającym bezpośredniej pomocy, które potwierdzają wiarygodność powstańców.
Zdaniem "Washington Post" działania te oznaczają zmianę polityki administracji prezydenta Baracka Obamy w sprawie Syrii. Dotychczas liczyła ona na dyplomatyczne rozwiązanie konfliktu w tym kraju, ale nadzieje te zawiodły.
Działacze opozycji syryjskiej informują, że dostawy broni, z tym przeciwczołgowej, znacznie wzrosły po decyzji Arabii Saudyjskiej, Kataru i innych krajów rejonu Zatoki Perskiej, aby co miesiąc przeznaczać miliony dolarów na ten cel.
Pomoc w dostawach broni umożliwiła ostatnio pewne sukcesy powstańców w walkach z wojskami reżimu prezydenta Baszara el-Asada po okresie porażek, kiedy musieli wycofać się ze swej bazy na przedmieściach miasta Hims.
Tymczasem administracja USA rozpoczęła w Waszyngtonie rozmowy z delegacją Kurdów ze wschodniej Syrii. Rozważano w nich ewentualność otworzenia drugiego frontu walki z siłami Asada, co zmusiłoby go do przerzucenia części sił i środków z ogarniętej powstaniem zachodniej części kraju.
14 maja w starciu z siłami rządowymi w mieście Rastan koło Hims oddziały opozycji zabiły 23 żołnierzy armii syryjskiej
sjk, PAP