O tym zaskakującym zwrocie w dochodzeniu w sprawie nigdy niewyjaśnionego zaginięcia córki pracownika Domu Papieskiego, porwanej w biały dzień na ulicy w Wiecznym Mieście, doszło cztery dni po tym, gdy w tej samej bazylice otwarty został na wniosek prokuratury grobowiec włoskiego gangstera Enrico De Pedisa. Boss groźnej grupy przestępczej z dzielnicy Magliana, zabity w porachunkach, został pochowany u świętego Apolinarego w 1990 roku jako "dobrodziej Kościoła" i sponsor akcji dobroczynnych w czasie, gdy 75-letni obecnie ksiądz Vergari był tam rektorem.
Według jednej z hipotez to De Pedis stał za uprowadzeniem 15-latki - być może zrobił to, by zastraszyć hierarchów w Watykanie. Pojawiły się nawet sugestie, że szczątki dziewczyny mogą znajdować się w grobowcu przestępcy, który - jak przypomina włoska agencja Ansa - przyjaźnił się z ówczesnym rektorem bazyliki, objętym obecnie prokuratorskim dochodzeniem. To m.in. dlatego postanowiono otworzyć grób. Szczątków Orlandi w nim wprawdzie nie znaleziono, ale policja natrafiła na duży zbiór kości ludzkich, w większości sprzed kilku wieków oraz innych, być może pochodzących z czasów współczesnych, które zostaną poddane badaniom DNA. Włoska agencja zaznacza, że nie należy wykluczyć, że decyzja prokuratury o objęciu duchownego śledztwem może mieć związek z tym znaleziskiem w krypcie.
W 2009 roku ksiądz Vergari, tłumacząc, dlaczego zabiegał o pochowanie bossa z Banda della Magliana w bazylice, powiedział w zeznaniach przed rzymską prokuraturą, że Enrico De Pedis często przychodził do jego kościoła i wspierał finansowo stołówki dla ubogich oraz remont bazyliki. Media informowały, że ogromne sumy pieniędzy przekazała już po śmierci De Pedisa jego rodzina, co - jak się przypuszcza - mogło ostatecznie otworzyć drogę do pochówku przestępcy w tym szczególnym miejscu. Zarazem - jak dodaje Ansa - ksiądz Vergari w niedawnych wypowiedziach znów bronił dobrego imienia bossa.
PAP, arb