Chen, jego żona i dwoje dzieci odlecieli do Newark, w stanie New Jersey, z międzynarodowego lotniska w Pekinie amerykańskimi liniami United Airlines. Podczas wcześniejszych rozmów z mediami Chen informował, że nie ma paszportu. Nie był też pewien, czy na pewno poleci do Stanów Zjednoczonych. W rozmowie z agencją Reutera Chen zaznaczył, że "wiele spraw nadal jest niejasnych". - Możliwe, że udam się do USA, ale nic mi nie powiedziano, nie dostałem paszportów - powiedział aktywista. - Czekamy, żeby dowiedzieć się, co się dzieje - dodał.
Zagorzały krytyk rządowej polityki jednego dziecka po ucieczce z aresztu domowego w kwietniu schronił się w ambasadzie USA w Pekinie. Po kilku dniach ją opuścił i trafił do stołecznego szpitala, gdzie leczył złamaną nogę. Państwo Środka wyraziło niezadowolenie z faktu, że amerykańska placówka udzieliła schronienia aktywiście. W wyniku negocjacji Chiny zgodziły się wyrobić Chenowi i jego bliskim paszporty, aby mogli opuścić kraj, a USA zobowiązały się do jak najszybszego wydania im wiz.
Na początku maja Departament Stanu USA podał, że ten prawnik samouk otrzymał od amerykańskiego uniwersytetu propozycję zatrudnienia.
PAP, arb