Bojkot, który nie jest bojkotem
Nawiązując do odwołania przez część przedstawicieli UE udziału w rozgrywkach Euro 2012 na Ukrainie, Fuele podkreślił, że nie jest to "bojkot". - Ani w Radzie UE, ani w Komisji Europejskiej nie użyliśmy nigdy słowa "bojkot". Mamy nadzieję, że Euro 2012 będzie wielkim sukcesem - przekonywał, dodając, że stanowisko KE "nie ma żadnego wpływu na mecze, które odbywają się w Polsce".
Z kolei przewodniczący komisji ds. zagranicznych Elmar Brok, Niemiec z chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej (EPL), największej frakcji w PE, oświadczył, że europarlament zgodzi się na podpisanie umowy o stowarzyszeniu, jeśli Ukraina stworzy do tego warunki. - Mam nadzieję, że rząd Ukrainy nie będzie czekał, aż KE i PE się zmęczą - zauważył. Wtórowali mu inni eurodeputowani, wzywając, by umowy nie ratyfikować, jeśli sytuacja na Ukrainie się nie zmieni. Niektórzy wskazywali, że nie można uznać za wolne wyborów parlamentarnych, czekających Ukrainę jesienią, jeśli nie będzie brała w nich udziału opozycja.
Córka Tymoszenko - Jewhenija - która była gościem PE oświadczyła, że bez udziału jej matki i byłego ministra obrony Jurija Łucenki, także skazanego przez sąd, wyborów nie będzie można uznać za uczciwe. Córka Tymoszenko przekazała także prośbę byłej premier o dalsze naciski w jej sprawie.
Władze krytykować, Ukrainy nie karać
- Nie należy bojkotować obywateli Ukrainy - przekonywała w debacie współprzewodnicząca frakcji Zielonych Rebecca Harms z Niemiec. Zdaniem eurodeputowanej, dobrą decyzją było zorganizowanie mistrzostw w kraju UE oraz sąsiednim. - Dobrze byłoby, gdyby sytuacja, jaka powstała w stosunkach UE-Ukraina, była rozwiązana przed Euro 2012 - mówiła Harms. Również Włoch Mario Mauro z EPL ocenił, że "trzeba wykorzystać czas, który dzieli nas od Euro 2012", by wywierać wszelkie możliwe naciski na władze Ukrainy. Eurodeputowany zaproponował, by każdy eurodeputowany zwrócił się do władz Ukrainy o pozwolenie na widzenie się z Tymoszenko.
Europoseł Jacek Protasiewicz z PO, który widział się z Tymoszenko 19 maja w szpitalu w Charkowie, relacjonował, że była premier jest "ewidentnie cierpiąca". Protasiewicz przypomniał, że na Ukrainę ma pojechać w imieniu PE ekspert prawny, by obserwować rozpatrzenie w czerwcu skargi kasacyjnej na siedmioletni wyrok dla byłej premier i zaapelował, by nazwisko wysłannika PE było konsultowane z opozycją ukraińską. Szef delegacji PE ds. współpracy z Ukrainą Paweł Kowal z PJN wezwał z kolei, by na jesienne wybory udała się na Ukrainę duża grupa obserwatorów. - Powtórzmy 2004 rok - apelował, nawiązując do fali obserwatorów, jaka pojechała na Ukrainę na powtórzoną podczas pomarańczowej rewolucji drugą turę wyborów prezydenckich. Kowal wzywał, by pokazać obywatelom Ukrainy perspektywę członkostwa ich kraju w UE, jeśli sytuacja na Ukrainie się zmieni. W debacie padały także głosy, że naiwnością jest oczekiwanie od władz w Kijowie przeprowadzenia sprawiedliwych wyborów.
Tymoszenko? "To skomplikowane..."
Sprawa Tymoszenko, skazanej w zeszłym roku za nadużycia przy podpisywaniu umów gazowych z Rosją w 2009 r., bardzo pogorszyła stosunki Kijowa z UE. Unia uważa, że była premier, dziś w opozycji, nie powinna zostać skazana w sprawie karnej za podjęcie decyzji politycznej. - To bardzo skomplikowana sytuacja - podsumował debatę komisarz Fuele. - Nie mam złudzeń w sprawie Ukrainy i tej części Europy, ja mam wizję. Prędzej czy później będziemy mogli śmielej działać w sprawie tego kraju i pomożemy mu w transformacji - dodał.
PAP, arb