Białoruś: Polacy nie chcą, by w "ich" szkole mówiono po rosyjsku. "To rusyfikacja"

Białoruś: Polacy nie chcą, by w "ich" szkole mówiono po rosyjsku. "To rusyfikacja"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polacy z Grodna chcą, by ich szkoła pozostała w pełni polska (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Rodzice uczniów polskiej szkoły w Grodnie są przeciwni ulokowaniu w placówce klas ze szkoły rosyjskojęzycznej. Grodzieński kurator oświatowy Siarhiej Łamieka zapewnia, że decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła i zależy od opinii Związku Polaków na Białorusi.
Spotkanie rodziców z dyrektorką szkoły średniej nr 36 Danutą Surmacz miało bardzo burzliwy przebieg. Rodzice wyrażali zdecydowany sprzeciw wobec planów ulokowania w szkole klas rosyjskojęzycznych z przepełnionej szkoły nr 27 w tej samej dzielnicy. Rodzice uważają, że pojawienie się w tym samym budynku klas rosyjskojęzycznych może być źródłem konfliktów i będzie zniechęcać dzieci do mówienia po polsku. - Wielu rodziców nie mówi po polsku i dzieci na przerwach często rozmawiają ze sobą po rosyjsku. Jeśli się pojawią klasy rosyjskojęzyczne, poczują się zwolnione z obowiązku mówienia po polsku – tłumaczyła jedna z matek.

Z kolei ojciec, którego trójka dzieci uczyła się w szkole, wyraził przekonanie, że umieszczenie rosyjskojęzycznych klas w placówce to  „ostatni etap rusyfikacji polskiej szkoły". - W szkole już praktycznie nie ma polskich nauczycieli z Polski –  została tylko jedna nauczycielka z Polski, a ci, którzy uczyli się na  Białorusi, nie zawsze reprezentują dobry poziom znajomości języka. W  starszych klasach nie ma podręczników w języku polskim. Obecność dzieci ze szkoły rosyjskojęzycznej, dla których kultura polska nic nie znaczy, naruszy panujący tu klimat – przekonywał.

Dyrektorka szkoły zapewniała, że decyzja o wynajmowaniu komukolwiek pomieszczeń w szkole należy do Związku Polaków na Białorusi. Właścicielem budynku jest oficjalny ZPB. - Związek Polaków wie, jakie stanowisko zajmują rodzice, rozmawialiśmy na ten temat niejednokrotnie – powiedziała dyrektorka. A szef wydziału oświaty urzędu dzielnicowego Siarhiej Łamieka przekonywał, że „kwestia zmian statusu państwowej placówki edukacyjnej Szkoła Średnia nr 36 w mieście Grodno z polskim językiem nauczania nie  była, nie jest i nie będzie stawiana". - Szykując się do nowego roku szkolnego, zauważyliśmy taki problem, że liczba klas pierwszych w szkole średniej nr 27 znacznie się zwiększa. W zeszłym roku było ich osiem, w tym jest 10, a na przyszły prognozuje się 12. Dlatego pomyśleliśmy o ewentualności ulokowania 2  klas pierwszych w innej placówce edukacyjnej - dodał. Podkreślił przy tym, że byłoby to rozwiązanie tymczasowe, które ma odciążyć szkołę nr 27 do czasu wybudowania nowej szkoły w dzielnicy. - Zwróciliśmy się z prośbą do Związku Polaków na Białorusi na wydanie na to zgody. Na razie nie mamy odpowiedzi, ale spodziewamy się jej w  najbliższych dniach. Bez tej zgody nie można ulokować tych klas z  szkole – zakończył. Prezes Rady Naczelnej nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na  Białorusi Andrzej Poczobut poinformował zaś, że Związek zwrócił się z wnioskiem o zgodę na cztery pikiety w obronie polskiej szkoły, ale władze białoruskie jej nie udzieliły.

O podjęciu przez władze Grodna decyzji o wprowadzeniu klas rosyjskojęzycznych do polskiej szkoły poinformowała na początku maja prezes nieuznawanego przez Mińsk ZPB Andżelika Orechwo. Dodała, że  Związek zwrócił się do ministerstwa oświaty z prośbą o odwołanie tej decyzji. Zdaniem Orechwo byłby to "pierwszy krok ku likwidacji szkoły". - Boimy się, że scenariusz tutaj, w Grodnie, będzie taki sam jak w Wołkowysku -  dodała. W szkole w Wołkowysku w 2006 roku odmówiono prawa do dalszego nauczania polskim nauczycielkom. Białoruskie władze nie wydały im  wymaganej licencji na nauczanie, argumentując, że Białoruś kształci własne kadry w ich specjalnościach.

PAP, arb