"To krok w złym kierunku"
- PE jest głęboko zawiedziony jednostronnym i kontrproduktywnym zachowaniem Rady ds. wewnętrznych. Jej decyzja ignoruje kompetencje europarlamentu i jest następnym krokiem w złym kierunku w kwestii Schengen - oświadczył przewodniczący PE Martin Schulz. - Jeśli chodzi o zmiany dotyczące przywracania kontroli to propozycja kompromisowa istotnie odbiega od tego, co Komisja położyła na stole za czasów prezydencji polskiej - powiedział po spotkaniu wiceminister spraw wewnętrznych Piotr Stachańczyk. Jego zdaniem przyjęte ustalenia sprowadzają się do tego, że tymczasowe przywracanie kontroli na granicach wewnętrznych w przypadku poważnych zagrożeń bezpieczeństwa pozostaje de facto na dzisiejszych zasadach.
Jak zauważył, ministrowie zatwierdzili propozycję kompromisową duńskiej prezydencji jednomyślnie, choć były mocne i słabe głosy poparcia. KE zaproponowała we wrześniu 2011 roku, by kraje należące do Schengen mogły samodzielnie decydować o czasowym przywracaniu kontroli tylko w nagłych przypadkach zagrożenia bezpieczeństwa (jak zamachu czy epidemii) i na okres nie dłuższy niż pięć dni. Dłuższe kontrole wymagałyby zgody KE i unijnych ekspertów. KE chciała też zatwierdzać dłuższe kontrole wewnątrz Schengen w przypadku uporczywych uchybień i problemów z kontrolowaniem granicy zewnętrznej obszaru.
Kompromis nie po myśli KE
Zatwierdzony kompromis zakłada tymczasem, że kraje mogą samodzielnie przywrócić kontrolę w uzasadnionych przypadkach zagrożenia bezpieczeństwa do 10 dni, z możliwością przedłużenia do 2 miesięcy. By przedłużyć kontrole państwo zwróci się o opinię, a nie o zgodę KE. Także w przypadku uchybień jakiegoś państwa w stosowaniu zasad Schengem ministrowie ostateczną decyzję zostawili krajom, a nie KE.
Jak zauważył Stachańczyk, ten "szczególny tryb" zakłada, że KE wystąpi do Rady UE o przyjęcie rekomendacji, w której wzywałaby właściwe kraje do przywrócenia kontroli na ich granicach wewnętrznych. - Ale ostateczna decyzja pozostawałaby w gestii tego państwa - zastrzegł. Jednym z powodów dla zastosowania takiej procedury mogłaby być presja migracyjna, ale tylko jeśli zagrażałaby bezpieczeństwu, a problem był uporczywy i nie dałoby się go rozwiązać w inny sposób. - Przepisy zakładają długą drogę między stwierdzeniem takich uchybień, a przywróceniem kontroli - zaznaczył Stachańczyk. Decyzję o kontroli musiałyby poprzedzić działania naprawcze, wielokrotne oceny oraz wsparcie kraju, który ma problemy z kontrolowaniem zewnętrznej granicy Schengen przez inne kraje i agencję Frontex.
Komisja Europejska nie wyklucza pozwu
Jak poinformował polski wiceminister, KE w deklaracji wydanej po spotkaniu zapowiedziała, że rozważy skierowanie sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE, ponieważ w przyjętym kompromisie ministrowie zabrali jej ostateczne słowo ws. przyjmowania raportów ewaluacyjnych i rekomendacji dla krajów UE po wizytach kontrolnych na granicach. - Jeśli chodzi o proces ewaluacji, to uprawnienia zostały rozdzielone między Radę UE a KE. Komisja odpowiada za logistykę prowadzonych misji, natomiast decyzje dotyczące przyjmowania raportów ewaluacyjnych oraz rozstrzygania najważniejszych problemów politycznych pozostawiono Radzie - wyjaśnił Stachańczyk.
KE nie wykluczyła takiego pozwu także w kwestii zmiany trybu przyjmowania rozporządzenia o mechanizmie ewaluacyjnym. KE i Parlament Europejski uważają, że powinno być ono przyjmowane w tzw. kodecyzji z europarlamentem, zaś ministrowie chcą, by było przyjmowane tylko przez Radę UE kwalifikowaną większością głosów. - Prezydencja duńska zobowiązała się, że ten temat będzie jeszcze przedmiotem debat z PE - powiedział wiceminister. KE zaproponowała reformę Schengen na prośbę przywódców państw UE po francusko-włoskim sporze z wiosny 2011 roku o 25 tys. imigrantów z Tunezji.
Układ z Schengen to porozumienie z 1985 roku, które znosi kontrole osób na granicach wewnętrznych między państwami członkowskimi. Do układu z Schengen przystąpiły 22 kraje UE oraz Norwegia, Islandia i Szwajcaria. Do Schengen nie należą: Wielka Brytania, Irlandia, Cypr, a także starające się o wejście do obszaru Rumunia i Bułgaria.
ja, PAP