USA: wierzymy, że Libia wyjaśni zamach na nasz konsulat

USA: wierzymy, że Libia wyjaśni zamach na nasz konsulat

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po oblężeniu lotniska w Trypolisie wzmożono patrole w Libii (fot. EPA/HANNIBAL HANSCHKE/PAP) 
Gdy wydawało się, że opanowano sytuację w kraju po oblężeniu lotniska w Trypolisie, nieznani sprawcy podłożyli ładunek wybuchowy przed konsulatem USA w Bengazi. Waszyngton wierzy, że Libijczycy przeprowadzą sprawne dochodzenie w sprawie.
Nowy ambasador Stanów Zjednoczonych w Libii Chris Stevens powiedział po spotkaniu z szefem Narodowej Rady Libijskiej Mustafą Dżalilem, że incydent ten nie będzie miał wpływu na stosunki libijsko-amerykańskie. Stevens dodał, że wciąż nie wiadomo, kto dokonał zamachu. - Rząd libijski prowadzi śledztwo w tej sprawie i czekamy na jego wyniki. Nasze stosunki z Libią pozostają bardzo dobre i mam nadzieje, że będą jeszcze lepsze – skomentował.

W nocy 5 na 6 czerwca nieznani sprawcy podłożyli ładunek wybuchowy pod bramą wejściową do amerykańskiego konsulatu w Bengazi. Doszło do  eksplozji, na szczęście nikt nie został ranny. Rzecznik rządu powiedział, że przy tej okazji doszło do wymiany ognia między dwiema milicjami, z których jedna ochrania amerykańską placówkę. Jedna osoba odniosła drobne obrażenia. Incydent ten mógł być związany z zabiciem przez Amerykanów w Pakistanie czołowego stratega Al-Kaidy, pochodzącego z  Libii Abu Jahji al-Libiego - nie można jednak na razie tej informacji potwierdzić.

Lokalne media podają, że do zamachu w Bengazi przyznała się niewielka i nieznana wcześniej w Libii grupa islamistyczna "Omar Abdel Rahman", której nazwa pochodzi od imienia Egipcjanina uznanego przez rząd amerykański za terrorystę i obecnie odsiadującego karę dożywotniego więzienia za udział w planowaniu ataku bombowego na nowojorski World Trade Center w 1993 r.

To już trzeci raz - w ostatnim czasie - celem ataku staje się w Libii społeczność międzynarodowa. W maju biuro Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (ICRC) zostało ostrzelane z granatników przeciwpancernych. Do ataku przyznała się organizacja "Omar Abdel Rahman", która domaga się usunięcia znaku czerwonego krzyża z samochodów oraz znad siedziby organizacji. W kwietniu zaatakowany został konwój ONZ, którym jechał Specjalny Wysłannik Sekretarza Generalnego ONZ, Ian Martin. Do tej pory nie udało się ustalić, kto rzeczywiście stoi za tymi atakami. Nikt nie został aresztowany.

ja, PAP