Do masakry w al-Kubeir - zamieszkanej przez 150 osób osady w pobliżu miejscowości Maarzaf w prowincji Hama - doszło 6 czerwca. Opozycyjna Narodowa Rada Syryjska (NRS) oskarżyła o ten czyn wojska rządowe; rząd Syrii zaprzeczył, by miał z tym coś wspólnego.
- Obserwatorzy najpierw odwiedzili Maarzaf, gdzie pogrzebano ofiary, następnie udali się do al-Kubeir, aby obejrzeć zniszczenia spowodowane ostrzałem, jakiego dokonała armia - powiedział cytowany przez AFP aktywista opozycji Abdel Karim al-Hamui.
Agencje nie podały, ilu obserwatorów dotarło do al-Kubeir. Ogółem w Syrii znajduje się ich ok. 300. Masakra w al-Kubeir to już drugi masowy mord w ciągu niespełna dwóch tygodni. 25 maja w miejscowości Hula w prowincji Hims zginęło ponad sto osób.
Tysiące ludzi wyszły 8 czerwca w południe na ulice syryjskich miast, m.in. Damaszku i Aleppo (Halab), by zaprotestować przeciw rządom prezydenta Baszara el-Asada i wyrazić rozczarowanie niemożnością powstrzymania przez wspólnotę międzynarodową fali przemocy w Syrii.
Akty przemocy w Syrii drastycznie się nasiliły po krótkotrwałym względnym spokoju, jaki panował po ogłoszeniu 12 kwietnia rozejmu w ramach planu pokojowego specjalnego wysłannika ONZ i Ligi Arabskiej do Syrii Kofiego Annana. Annan - były sekretarz generalny ONZ - przyznał 7 czerwca, że jego plan powstrzymania przemocy w Syrii się nie powiódł.sjk, PAP