Pozbawiona miejsca na politycznej scenie, „Solidarność” skupiła się na organizowaniu ulicznych demonstracji i marszów protestacyjnych przeciwko skorumpowanemu systemowi politycznemu kraju. Ostatnia z akcji protestacyjnych ściągnęła na „Solidarność” gniew całej afgańskiej elity. 28 kwietnia obchodzony jest w Afganistanie jako narodowe święto. Tego dnia, po kilkunastoletniej wojnie domowej i okupacji ZSRR, w 1992 r. mudżahedini ostatecznie obalili komunistyczny rząd i wkroczyli do Kabulu (zbiegiem okoliczności również 28 kwietnia, ale w 1978 r. zbrojnego puczu dokonali komuniści i przejęli władzę w Kabulu). W tym roku, w narodowe święto „Solidarność” urządziła na ulicach Kabulu marsz protestacyjny, podczas którego oskarżała wpływowych afgańskich polityków o wojenne zbrodnie i domagała się, by osadzić ich i wtrącić do więzienia, zamiast wynosić na najwyższe urzędy. Na koniec manifestacji jej uczestnicy spalili na ulicy portrety oskarżanych o wojenne zbrodnie polityków.
Na początku maja przywódcy „Solidarności” zostali wezwani przed oblicze senatorów, by wytłumaczyli się z kwietniowej demonstracji. Miesiąc później Senat ogłosił, że „Solidarność” pogwałciła 59. artykuł afgańskiej konstytucji zakazujący wykorzystywania swobód obywatelskich tak, by zagrażały suwerenności i jedności kraju. Senat obwieścił, że „Solidarność” zostaje zawieszona do czasu, gdy prokuratura dokończy śledztwo w jej sprawie.
Zachodni działacze praw człowieka z organizacją Human Rights Watch na czele boją się, że zawieszenie „Solidarności” zapowiada potwierdzenie ich najgorszych obaw – po wycofaniu się z Afganistanu, Zachód machnie ręką na demokratyczne porządki, jakie próbował w nim zaprowadzić i odda ten kraj we władanie zaprzyjaźnionych watażków i lokalnych chanów.
PAP, arb