Breivik mówił też, że rządzący w Norwegii socjaldemokraci rozpoczęli w kraju "eksperyment z wielokulturowością", zezwalając wzorem Wielkiej Brytanii na "masową imigrację" z Azji i Afryki. Jednym ze skutków "wielokulturowego piekła" stały się, jego zdaniem, "szerzenie się chorób płciowych i rewolucja seksualna" kosztem rodziny. Za ideał uchodzą obecnie seriale takie jak "Seks w wielkim mieście", w których bohaterki "uprawiają seks z setkami mężczyzn" - ubolewał Breivik. - Europejski model demokracji nie działa, potrzebujemy fundamentalnej zmiany kierunku - dodał.
W wystąpieniu końcowym Breivik po raz kolejny zaznaczył, że nie jest niepoczytalny. - 35 z 37 osób, które się mną zajmowały, nie stwierdziło u mnie żadnych zaburzeń psychicznych - wyliczał. - Historia pokaże, czy zostanę uznany za człowieka, który próbował powstrzymać zło i który dokonał małego barbarzyństwa, żeby zatrzymać większe - zakończył. Po przemowie Breivika sąd ogłosił zakończenie procesu i poinformował, że orzeczenie wyroku nastąpi 24 sierpnia.
21 czerwca prokuratura zwróciła się do sądu o uznanie Breivika za niepoczytalnego i wniosła o przymusowe skierowanie 33-letniego zamachowca na leczenie psychiatryczne w zamkniętym ośrodku. Z kolei jego obrońca Geir Lippestad zaapelował do sądu, by nie przychylał się do wniosku prokuratury i uznał Breivika za poczytalnego. - Jeśli zakwalifikuje się jego czyny jako czyny człowieka chorego, zostanie mu odebrane podstawowe prawo człowieka do ponoszenia odpowiedzialności za swoje postępowanie - podkreślił. W przypadku uznania poczytalności oskarżonego grozi mu kara maksymalnie do 21 lat więzienia. Lippestad wniósł też o uniewinnienie jego klienta. Jest to nierealne, jednak taki wniosek był nieunikniony w sytuacji, gdy oskarżony utrzymuje, że jest niewinny.
PAP, arb