Oskarżony, Gerhard Gribkowsky z bawarskiego banku BayernLB, przyznał się w ubiegłym tygodniu do przyjęcia 44 milionów dolarów łapówki w zamian za doprowadzenie w 2006 roku do sprzedaży części praw do Formuły 1 brytyjskiemu funduszowi inwestycyjnemu CVC, który w tamtym czasie udzielił poparcia Ecclestone'owi.
Prokuratura domagała się dziesięciu lat pozbawienia wolności, ale sąd uznał za okoliczność łagodzącą przyznanie się oskarżonego do winy. Gribkowsky żądał od Ecclestone'a 50 mln dolarów; ostatecznie zadowolił się mniejszą sumą, którą ulokował w jednej z fundacji w Austrii. Były bankier spędził już półtora roku w areszcie tymczasowym. Sam proces trwał osiem miesięcy.
Sprawa może mieć poważne konsekwencje dla 81-letniego dziś władcy Formuły 1. Według prokuratora Christopha Rodlera Ecclestone wcale nie był - jak to przedstawiał przed sądem w Monachium, gdzie zeznawał w charakterze świadka - ofiarą szantażu ze strony Gribkowsky'ego, a wręcz przeciwnie - "stroną korzystającą z aktu korupcji". Jak twierdzi Rodler, za doprowadzenie do sprzedaży praw funduszowi CVC za sumę 839 mln dolarów Ecclestone otrzymał od Gribkowsky'ego bajeczną prowizję 66 mln dolarów ze skarbca banku BayernLB.
Ewentualny proces Ecclestone'a mógłby mieć poważne reperkusje dla całej Formuły 1. Według dziennika "Handelsblatt" prawdopodobne byłoby wycofanie się z rywalizacji niektórych zespołów, m.in. Mercedesa, który za zasadę wziął sobie unikanie przedsięwzięć skompromitowanych korupcją. BayernLB był spadkobiercą praw do Formuły 1, należących do grupy medialnej Leo Kirch. Po bankructwie tej grupy w 2002 roku bank chciał sprzedać prawa po jak najlepszej cenie, aby odzyskać część swoich pieniędzy.
ja, PAP