Ratownicy kolejny raz nie mieli dostępu do objętych walkami miejsc. Szefowa MKCK dla Bliskiego Wschodu, Beatrice Megevand-Roggo, oświadczyła, że była zgoda władz syryjskich i opozycji na przeprowadzenie ewakuacji przez MKCK. Organizacja wzywała do przerwy w walkach, która umożliwiłaby ratownikom podjęcie pracy.
- Na miejscu okazało się jednak, że uzgodnione warunki nie zostały spełnione i personel nie był w stanie przystąpić do działania - podkreśliła przedstawicielka MKCK. Organizacja była zmuszona wycofać się już drugi raz w ciągu tygodnia. 21 czerwca wspólna misja MKCK i Czerwonego Półksiężyca została udaremniona przez strzelaninę, która uniemożliwiła ratownikom przedostanie się na stare miasto, gdzie uwięzione są setki cywilów.
Przedstawiciel syryjskiego MSZ oświadczył w wypowiedzi cytowanej przez oficjalną agencję SANA, że to "zbrojne grupy terrorystyczne" są winne uniemożliwienia ratownikom podjęcia pracy. Terrorystami władze nazywają bojowników opozycji. Tego samego dnia ONZ poinformowała, że liczba uchodźców, którzy uciekając przed przemocą w Syrii opuszczą kraj, może się podwoić do końca roku i sięgnąć 185 tys. W związku z tym ONZ musiała zweryfikować szacunkowe zapotrzebowanie finansowe na pomoc uchodźcom.
Według regionalnego koordynatora ds. uchodźców Panosa Mumcisa rosnąca liczba uciekinierów wymaga od społeczności międzynarodowej "zwiększenia wsparcia" i dostarczenia na ten cel ok. 193 milionów dolarów, ponad dwa razy więcej niż 84 miliony, o które ONZ występowała w marcu. Mumcis pochwalił Irak, Jordanię, Liban i Turcję za "wielką hojność", której wyrazem są obozy dla uchodźców i inna pomoc. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka szacuje, że od wybuchu rewolty przeciwko prezydentowi Asadowi w marcu 2011 roku zginęło ok. 15 tys. ludzi. Jak poinformowano, tylko w czwartek śmierć poniosło co najmniej 69 ludzi, w tym 38 cywilów.
ja, PAP