W zeszłym tygodniu brytyjskie czasopismo naukowe "Nature" poinformowało, że ponad połowa liczącego 432 strony doktoratu Ponty z 2003 roku na temat funkcjonowania Międzynarodowego Trybunału Karnego to plagiat pracy dwóch rumuńskich prawoznawców. "Nature" swoje oskarżenia sformułowało na podstawie dokumentów dostarczonych przez anonimowego informatora.
Kiedy członkowie rumuńskiej rady ds. stopni i tytułów naukowych (CNATDCU) zebrali się 29 czerwca, by omówić rozprawę doktorską Ponty, na miejsce przybył p.o. ministra oświaty, badań naukowych, młodzieży i sportu Liviu Marian Pop, żeby poinformować ich o rozwiązaniu tego gremium. - To, co się stało, przypomina totalitaryzm - ocenił komentator polityczny Cristian Tudor Popescu w telewizji B1.
Ponta oświadczył na łamach czwartkowego wydania hiszpańskiego dziennika "El Pais", że jest gotów podać się do dymisji, jeżeli zostanie udowodniony mu plagiat. Do tej pory szef centrolewicowego rządu odrzucał możliwość dymisji, tłumacząc że jest całkowicie niewinny. O próbę wywołania skandalu oskarżał swojego rywala politycznego, centroprawicowego prezydenta Traiana Basescu.
Victor Ponta zapewniał, że pisząc pracę doktorską przestrzegał zasad, które obowiązywały na uniwersytecie bukareszteńskim, i "nie przewidywały obowiązku stosowania cudzysłowu" w odniesieniu do fragmentów tekstu czerpanych od innych autorów w sytuacji, gdy ich prace były wymieniane w bibliografii. Wydział prawa uniwersytetu w Bukareszcie, gdzie Ponta obronił swój doktorat, ocenił, że do zakresu jego działań nie należy ocena dysertacji premiera.