Ponad 200 osób, głównie cywilów, zginęło 12 lipca w rezultacie ostrzału i represji w ogarniętej antyrządowym powstaniem syryjskiej prowincji Hama - poinformowały źródła opozycyjne powołując się na świadków.
Wojska rządowe miały ostrzelać z broni ciężkiej rejon wioski Tremseh (Taramseh), którą później opanowały oddziały prorządowej milicji złożonej z Alawitów. Wioska była zamieszkana przez sunnitów wrogo nastawionych do reżimu prezydenta Baszara el-Asada. Wiele ofiar poniosło śmierć podczas bombardowania wioski, a pozostałe rozstrzelano po zajęciu osady. Większość ofiar to osoby cywilne.
To była egzekucja
Opozycyjna wobec reżimu Asada Rada Przywódców Rewolucji prowincji Hama poinformowała, że wioska została zaatakowana przez helikoptery szturmowe i czołgi. Później milicja prorządowa dokonała w istocie zbiorowej egzekucji. - Była to prawdziwa masakra - podkreślił przedstawiciel Rady. - Wydaje się, że alawiccy milicjanci z sąsiednich wiosek wkroczyli do Taramseh, po wycofaniu się stamtąd jej rebelianckich obrońców i zaczęli zabijać ludzi. Wiele domów zostało zniszczonych lub spalonych w rezultacie ostrzału - wtórował mu miejscowy opozycjonista Fadi Sameh. - Chyba każda rodzina straciła kogoś z bliskich - dodał. Według innego opozycjonisty, Ahmeda, wiele zwłok ofiar znajduje się na polach, w rzekach i w domach bowiem całe rodziny usiłowały ratować się ucieczką przed ostrzałem. Trwa akcja przewożenia zwłok do miejscowego meczetu.
Syryjska TV: straciliśmy trzech żołnierzy
Informację o masakrze w wiosce potwierdził przewodniczący opozycyjnego Obserwatorium Praw Człowieka Rami Abdel Rahmane. Według państwowej telewizji syryjskiej, podczas walk w wiosce zginęło trzech żołnierzy sił rządowych. Telewizja oskarżyła o dokonanie masakry "uzbrojone grupy terrorystyczne". Dokładny przebieg ataku nie jest znany. Liczba ofiar śmiertelnych starć rebeliantów z siłami rządowymi w Syrii jest prawie niemożliwa do zweryfikowania bowiem władze nie dopuszczają zagranicznych dziennikarzy do rejonów walk. Jednak jeżeli informacje te potwierdziłyby się, byłby to najbardziej krwawy epizod w trwającej od 16 miesięcy wojnie rebeliantów z reżimem Asada. Według źródeł opozycyjnych, od momentu wybuchu powstania w marcu 2011 r. w Syrii zginęło już ponad 17 tys. osób.
PAP, arb
To była egzekucja
Opozycyjna wobec reżimu Asada Rada Przywódców Rewolucji prowincji Hama poinformowała, że wioska została zaatakowana przez helikoptery szturmowe i czołgi. Później milicja prorządowa dokonała w istocie zbiorowej egzekucji. - Była to prawdziwa masakra - podkreślił przedstawiciel Rady. - Wydaje się, że alawiccy milicjanci z sąsiednich wiosek wkroczyli do Taramseh, po wycofaniu się stamtąd jej rebelianckich obrońców i zaczęli zabijać ludzi. Wiele domów zostało zniszczonych lub spalonych w rezultacie ostrzału - wtórował mu miejscowy opozycjonista Fadi Sameh. - Chyba każda rodzina straciła kogoś z bliskich - dodał. Według innego opozycjonisty, Ahmeda, wiele zwłok ofiar znajduje się na polach, w rzekach i w domach bowiem całe rodziny usiłowały ratować się ucieczką przed ostrzałem. Trwa akcja przewożenia zwłok do miejscowego meczetu.
Syryjska TV: straciliśmy trzech żołnierzy
Informację o masakrze w wiosce potwierdził przewodniczący opozycyjnego Obserwatorium Praw Człowieka Rami Abdel Rahmane. Według państwowej telewizji syryjskiej, podczas walk w wiosce zginęło trzech żołnierzy sił rządowych. Telewizja oskarżyła o dokonanie masakry "uzbrojone grupy terrorystyczne". Dokładny przebieg ataku nie jest znany. Liczba ofiar śmiertelnych starć rebeliantów z siłami rządowymi w Syrii jest prawie niemożliwa do zweryfikowania bowiem władze nie dopuszczają zagranicznych dziennikarzy do rejonów walk. Jednak jeżeli informacje te potwierdziłyby się, byłby to najbardziej krwawy epizod w trwającej od 16 miesięcy wojnie rebeliantów z reżimem Asada. Według źródeł opozycyjnych, od momentu wybuchu powstania w marcu 2011 r. w Syrii zginęło już ponad 17 tys. osób.
PAP, arb