Taki termin głosowania oznacza, że KE nie będzie mogła uwzględnić ich wyników w swym raporcie, jaki komisarze przyjmą na posiedzeniu Komisji Europejskiej w środę rano.
Chodzi o zmiany, jakich w czwartek zażądał od premiera Rumunii Victora Ponty szef KE Jose Barroso. Wezwał on Pontę m.in. do przywrócenia kompetencji Trybunału Konstytucyjnego odebranych mu niedawno dekretem rządowym, mianowania na rzecznika praw obywatelskich osoby z ponadpartyjnym poparciem, a także przywrócenia obowiązku 50 proc. frekwencji w referendum ws. przyszłości zawieszonego prezydenta Traiana Basescu. Ponta obiecał Barroso, że bez zwłoki pisemnie odpowie mu na 11 zarzutów postawionych przez KE.
Brak oficjalnego listu
- Wciąż nie otrzymaliśmy oficjalnego listu od władz rumuńskich - powiedział jednak na konferencji prasowej w poniedziałek rzecznik KE Olivier Bailly. Ale KE oczekuje tego listu "lada moment". Źródła w Komisji ujawniły, że Rumunia przysłała w weekend do konsultacji projekt odpowiedzi. KE miała do niego zastrzeżenia i go odesłała, i teraz wciąż czeka na ostateczną, formalną wersję z podpisem premiera.
Kierowany przez Pontę od maja socjaldemokratyczno-liberalny rząd przyjął w szybkim tempie dekrety ograniczające kompetencje Trybunału Konstytucyjnego, wymienił szefów obu izb parlamentu, a także rzecznika praw obywatelskich, który jako jedyny mógł nowe dekrety zakwestionować. Ponadto w piątek 6 lipca parlament głosami koalicji rządowej opowiedział się za wszczęciem procedury impeachmentu prezydenta. Centroprawicowy szef państwa został zawieszony w obowiązkach na 30 dni. 29 lipca odbędzie się referendum w sprawie odsunięcia go od władzy.
"Rumunia musi wycofać się z dekretów"
Sama odpowiedź Ponty na zarzuty Barroso nie załatwi sprawy. KE chce, by rząd i parlament Rumunii wycofały się z kontrowersyjnych dekretów i ustaw. Dlatego KE rozczarowały informacje z Bukaresztu, że zwołana nadzwyczajna sesja parlamentu, (na której ma on głosować m.in. ws. kontrowersyjnych dekretów, w tym wymogu 50 proc. frekwencji w referendum) ma przedłużyć się do środy. Czyli nie ma szans, by raport KE uwzględnił wyniki tych głosowań.
Chodzi o raport w ramach tzw. Mechanizmu Oceny i Kontroli, oceniający postępy kraju w obszarze sprawiedliwości, walki z przestępczością i korupcją w ciągu ostatnich pięciu lat (od czasu przystąpienia Rumunii do UE), włączając w to ostatnie kontrowersyjne wydarzenia. Ten mechanizm dotyczy tylko Rumunii i Bułgarii. Od jego wprowadzenia uzależniono zgodę na wejście obu krajów do UE w 2007 roku, bo wciąż istniały obawy, że kraje te nie zdążyły wystarczająco dostosować się do standardów unijnych.
Sam mechanizm nie przewiduje, co KE może zrobić z krajem, który nie przestrzega standardów UE. To oznacza, że mamy otwarta drogę - wyjaśnia anonimowy informator zbliżony do KE. Najbardziej prawdopodobne jest zalecenie przez KE dalszych środków kontrolnych. Niewykluczone są też sankcje, czy nawet wstrzymanie funduszy strukturalnych, ale jeszcze nie na tym etapie - mówią źródła.
Sprawa Rumunii jest specyficzna
KE przyznaje, że sprawa Rumunii jest o tyle specyficzna, że nie chodzi o podejrzenia o łamanie prawa unijnego (dyrektyw), ale rumuńskiego porządku konstytucyjnego. "KE ma moralny autorytet w tych kwestiach. Jest zrozumiałe, że zabiega o przywrócenia porządku konstytucyjnego w Rumunii" - powiedział Bailly w poniedziałek.
Za łamanie praw podstawowych UE, do których należy niezawisłość sądów, krajowi członkowskiemu grozi uruchomienie procedury art. 7 traktatu UE. Zgodnie z nim w ostateczności krajowi grozi utrata głosu w Radzie UE, jeśli nie wykaże on poprawy. Ale potrzebna jest do tego jednomyślność wszystkich państw, bardzo trudna do uzyskania. Procedury tej nigdy jeszcze nie zastosowano.
Dlatego komentatorzy przyznają, że najsilniejszym narzędziem w rękach KE jest wywieranie presji, zwłaszcza, że Rumunia wciąż nie korzysta z pełni praw wynikających z integracji z UE - nie jest bowiem członkiem strefy Schengen. Choć raport KE nie ma oficjalnie związku ze staraniami Bukaresztu o wejście do Schengen, już pojawiły się głosy w KE grożące taką polityczną konsekwencją.