Jak powiedział Fares w wywiadzie udzielonym BBC w Katarze, z niepotwierdzonych informacji wynika, że taka broń mogła już zostać częściowo użyta w mieście Hims.
Fares nazwał Asada "zranionym i osaczonym wilkiem", którego można odsunąć od władzy jedynie siłą.
W latach 80. XX wieku ZSRR pomagał Syrii w produkcji tej broni, która miała być przeciwwagą dla potencjału militarnego Izraela. Obecnie agencje wywiadowcze oceniają, że prezydent Asad dysponuje największymi na świecie zapasami broni chemicznej, w tym gazu musztardowego i sarinu.
Według byłego ambasadora największe bombardowania w Syrii przeprowadzane były przez reżim we współpracy z sunnickimi bojownikami Al-Kaidy. Fakt, że sunnici współpracowali z reżimem zdominowanym przez alawitów (wyznawców skrajnego odłamu szyizmu) może dla wielu osób okazać się zaskakujący - pisze BBC. Wśród syryjskiej opozycji i powstańców przeważają sunnici.
- Historia zna wiele przypadków, kiedy wrogowie spotykają się tam, gdzie spotykają się ich interesy - powiedział Fares. Al-Kaida szuka dla siebie przestrzeni i wsparcia, a reżim - sposobów sterroryzowania ludności - wyjaśnił.
Fares odniósł się lekceważąco do planu pokojowego specjalnego wysłannika ONZ i Ligi Arabskiej do Syrii Kofiego Annana. - Minęło już kilka miesięcy, a reżim nadal nie wprowadził ani jednego punktu tego planu - powiedział.
Były ambasador jest najwyżej postawionym syryjskim politykiem, który przeszedł na stronę opozycji, od kiedy w marcu 2011 r. w jego rodzinnym kraju wybuchła rewolta przeciwko reżimowi Asada. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka podczas rebelii zginęło ponad 17 tysięcy ludzi, w większości cywilów.mp, pap