Po opuszczeniu celi w gmachu watykańskiej żandarmerii Gabriele został decyzją sądu umieszczony w areszcie domowym w swym mieszkaniu za Spiżową Bramą. Warunki jego odbywania są identyczne jak we Włoszech. Teraz kamerdyner oczekuje na decyzję prowadzącego dochodzenie, czy zostanie postawiony w stan oskarżenia i czy wytoczony mu zostanie proces przed watykańskim sądem za kradzież tajnych listów i dokumentów z papieskiego apartamentu, czy też będzie oczyszczony z zarzutów.
Procesu nie będzie?
W dniu, gdy Gabriele opuścił areszt, adwokaci przedstawili po raz pierwszy linię obrony. To w niej - jak podkreślają komentatorzy i znawcy prawa kanonicznego - można odnaleźć przesłanki do hipotezy, że sprawa może zakończyć się przebaczeniem ze strony papieża zamiast spektakularnym procesem. Tym bardziej jest to prawdopodobne, że kamerdyner, składając zeznania, współpracował z sędzią śledczym i udzielił szerokich wyjaśnień.
Wiele z wykradzionych z apartamentu w Pałacu Apostolskim poufnych listów hierarchów do papieża, jego prywatnych zapisków i wskazówek, analiz i innych dokumentów zostało w ostatnim czasie opublikowanych w książce Gianluigiego Nuzziego „Jego Świątobliwość”, która stała się natychmiast bestsellerem. W ciągu miesiąca sprzedano ponad ćwierć miliona egzemplarzy tego tomu.
Dokumenty te obrazują m. in. zakulisowe konflikty na szczytach Kurii Rzymskiej i walkę o wpływy. W listach do Benedykta XVI niektórzy hierarchowie skarżą się na decyzje podjęte przez watykańskiego sekretarza stanu kard. Tarcisio Bertone i próbują doprowadzić do ich anulowania. Są też zarzuty korupcji, do jakiej – jak wynika z notatek - miało dochodzić w Gubernatoracie Państwa Watykańskiego.
"Chciał pomóc papieżowi"
Obrońcy papieskiego kamerdynera Carlo Fusco i Cristiana Arru ogłosili, że Gabriele zamierza prosić Benedykta XVI o przebaczenie. Wskazali także, dlaczego chce to zrobić. Według nich majordomus kierował się pragnieniem uczynienia czegoś, co mogłoby „pomóc papieżowi w robieniu porządków” w Kurii Rzymskiej. To były pobudki „ideologiczne” – zapewnili adwokaci. - Tak należy interpretować postępowanie kamerdynera - oświadczył mecenas Fusco.
Kluczowe znaczenie może mieć użyte przez adwokata określenie: „robienie porządków”. O potrzebie takiego „sprzątania” w Kościele kard. Joseph Ratzinger napisał w pamiętnych rozważaniach do Drogi Krzyżowej w 2005 roku, tuż przed swym wyborem na konklawe. Poza tym obrona argumentuje, że Gabriele jako kamerdyner papieża był poddany „naciskom z różnych stron”, a więc był pod dużą „presją psychologiczną”. - Stres może doprowadzić do dokonywania ocen poza obowiązującymi normami. Gabriele był przepełniony ideą, że musi zrobić coś, by móc poprawić sytuację. Działał w imię miłości do Kościoła, którego czuje się synem - oświadczyli adwokaci. Poinformowali, że majordomus nie miał wspólników ani pomocników i nie odniósł korzyści materialnych z kradzieży, którą popełnił. Nie było też żadnego „spisku” w Watykanie - wskazał mecenas.
Papież mu przebaczy?
Szansa na przebaczenie ze strony Benedykta XVI nie jest perspektywą, którą należy wykluczyć - powiedział dziennikowi „La Repubblica”, oceniając tę linię obrony, arcybiskup Gianfranco Girotti, pełniący za Spiżową Bramą obowiązki penitencjarza apostolskiego. Zajmuje się on przypadkami najcięższych grzechów popełnionych przeciwko wierze i papieżowi. Jego zdaniem możliwe jest to, że Benedykt XVI przebaczy majordomusowi w obliczu szczerego aktu skruchy z jego strony i przyznania się do winy oraz poznawszy jego motywację.
Papież może go również ułaskawić, co oznaczałoby rezygnację z dalszego postępowania, a przede wszystkim z procesu w sprawie, która - jak przypomina prasa - bardzo zaszkodziła wizerunkowi Watykanu, a nawet samego papieża. Jednak od początku skandalu z masowym wyciekiem dokumentów, określanego jako „Vatileaks”, watykaniści i komentatorzy nie dają wiary zapewnieniom, że Gabriele nie miał wspólników. Na łamach włoskiej prasy zadawane są pytania, czy możliwe, że kamerdyner sam dokonywał selekcji dokumentów, z których część była w języku niemieckim.
ja, PAP