- My w połączonym dowództwie Wolnej Armii Syryjskiej doskonale znamy miejsce, gdzie znajduje się ta broń i jej położenie. Ujawniamy, że Asad przeniósł część tego arsenału i sprzętu w kierunku lotnisk na granicy - oświadczyła reprezentująca siły rebelianckie Wolna Armia Syryjska. W tekście komunikatu nie napisano, o granicę z jakim krajem chodzi.
- Według naszych informacji reżim kilka miesięcy temu rozpoczął przewożenie zapasów broni masowego rażenia w celu wywarcia presji na państwa regionu i wspólnotę międzynarodową, która bez przerwy wzywa Damaszek do zaprzestania represji - wskazali rebelianci.
W poniedziałek syryjskie MSZ po raz pierwszy potwierdziło, że posiada broń chemiczną i zagroziło jej użyciem w przypadku "agresji z zewnątrz", lecz nigdy przeciwko swym obywatelom.
Już wcześniej pojawiały się doniesienia o przemieszczaniu przez Damaszek części tego arsenału.
Jak zaznacza agencja Associated Press, istnieją dość powszechne obawy, że syryjska broń chemiczna może wpaść w ręce rebeliantów, wśród których część ma kontakty z Al-Kaidą. Panują też obawy, że broń ta mogłaby zostać użyta do obrony reżimu.
Były ambasador Syrii w Iraku Nawaf el-Fares, który przeszedł na stronę opozycji, twierdzi, że reżim Asada nie zawaha się użyć broni chemicznej, jeżeli zostanie przyparty do muru. Jak powiedział Fares w wywiadzie dla BBC, z niepotwierdzonych informacji wynika, że taka broń mogła już zostać częściowo użyta w mieście Hims.
Prezydent USA Barack Obama oświadczył w poniedziałek, jeśli Asad w toczącym się w Syrii konflikcie wykorzysta broń chemiczną, zostanie pociągnięty do odpowiedzialności.
Rzecznik Pentagonu George Little podkreślił, że Syria "nawet przez sekundę nie powinna myśleć o wykorzystaniu broni chemicznej" i uznał taką ewentualność za "nie do przyjęcia".
Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka z siedzibą w Londynie od wybuchu w połowie marca zeszłego roku powstania przeciwko Asadowi zginęło 19 tysięcy ludzi, głównie cywilów.mp, pap