- Jesteśmy w trakcie przekonywania rządu w Damaszku, że powinien uczynić pierwsze gesty wobec opozycji - powiedział Ławrow. - Lecz, od kiedy uzbrojone siły opozycji okupują miasta takie jak Aleppo, nierealistycznie jest liczyć na to, że rząd to zaakceptuje - zastrzegł. - Jak można spodziewać się, że w takiej sytuacji rząd po prostu podda się i powie: "W porządku, pomyliliśmy się. Chodźcie i obalcie nas, zmieńcie reżim?" - pytał retorycznie rosyjski minister. - To jest nie tylko nierealistyczne, nie dlatego, że jesteśmy związani z tym reżimem, lecz po prostu dlatego, że to tak nie działa - dodał.
W Syrii akty przemocy "dokonywane są przez obie strony" - przekonywał szef rosyjskiej dyplomacji. - Musimy zwiększyć presję na wszystkich - zaznaczył Ławrow, oskarżając jednocześnie państwa zachodnie o udzielanie pomocy syryjskim rebeliantom. - Nasi zachodni partnerzy oraz niektórzy sąsiedzi Syrii wspierają walką zbrojną przeciwko władzom" w Damaszku - podkreślił szef rosyjskiego MSZ.
Rosja ustawicznie zaprzecza oskarżeniom Zachodu, że popiera reżim prezydenta Baszara el-Asada. Moskwa utrzymuje, że domaga się wyważonego stanowiska wobec Syrii, krytykując zarazem państwa zachodnie za opowiadanie się po stronie rebeliantów. 19 lipca Rosja, wspólnie z Chinami, zawetowała trzeci projekt zaproponowanej przez Zachód rezolucji grożącej Damaszkowi sankcjami.
PAP, arb