Ten komendant z czasów wojny domowej sprzed kilkunastu lat Tolib Ajombek jest poszukiwany w związku z zabójstwem miejscowego szefa sił bezpieczeństwa, generała Abdułło Nazarowa. Nazarow, który stał na czele miejscowego oddziału Państwowego Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego (PKBN), został śmiertelnie pobity przed tygodniem.
Prezydent Rachmon ogłosił w środę zawieszenie ofensywy przeciw, jak to określono, nielegalnym ugrupowaniom zbrojnym. Obiecał amnestię wszystkim, którzy złożą broń, i zażądał wydania Ajombeka wraz z trzema innymi domniemanymi sprawcami zabójstwa generała.
Pragnący zachować anonimowość przedstawiciel tadżyckich sił bezpieczeństwa powiedział agencji Reuters, że rebelianci zaczęli składać broń w niedzielę i że zrobiło to już kilkudziesięciu ludzi. "Teraz mamy nadzieję, że wszystko zakończy się pokojowo".
Ministerstwo spraw wewnętrznych Tadżykistanu potwierdziło tę wiadomość i oświadczyło, że "członkowie nielegalnych grup zbrojnych w Górskim Badachszanie zaczęli składać broń" i że "wszyscy, którzy to zrobili, zostali natychmiast ułaskawieni".
Na razie, jak podało źródło Reutera, nie ma mowy o przekazaniu w ręce władz Ajombeka i pozostałych rebeliantów oskarżonych o zabicie Nazarowa, bo - jak utrzymują bojownicy - cała czwórka zbiegła do Afganistanu.
Wojsko do autonomicznego Górskiego Badachszanu Rachmon wysłał we wtorek. W walkach zginęło 17 żołnierzy, 30 rebeliantów i jedna osoba cywilna, co - jak pisze Reuters - zrodziło obawy o stabilność w Tadżykistanie.
Niektórzy analitycy utrzymują, że pierwsza na taką skalę od niemal dwóch lat operacja wojskowa w Górskim Badachszanie była zamierzoną przez prezydenta demonstracją siły w tym bastionie opozycji.mp, pap