- Ci, którzy zorganizowali ten nieudany zamach stanu, powinni ponieść odpowiedzieć za to przed instytucjami państwa - powiedział Basescu. Ten komentarz, jak zauważa agencja Associated Press, wskazuje, że wrogość między prezydentem a premierem Victorem Pontą daleka jest od przezwyciężenia.
Po referendum, forsowanym przez obóz Ponty, premier zadeklarował w poniedziałek, że "nie będzie szukał konfrontacji z Basescu", gdyż "wszyscy stracą, jeśli będziemy kontynuować batalię". Zauważył przy tym, że nie wie, jaka będzie postawa Basescu wobec niego. - Do tanga trzeba dwojga - mówił, pytany przez media o możliwość pojednania z prezydentem.
Ponta zapewnił też, że "wyciągnął naukę" z kryzysu politycznego, w którym pogrążona była Rumunia w ostatnich tygodniach, jak i z krytyki UE dotyczącej metod użytych przez rząd podczas próby usunięcia Basescu z urzędu. Premier przyznał, że "międzynarodowy wizerunek Rumunii został nadszarpnięty".
Niedzielne referendum w sprawie odsunięcia Basescu od władzy okazało się nieważne, gdyż frekwencja wyniosła 45,92 procent i tym samym nie przekroczyła wymaganych 50 proc. uprawnionych do głosowania. Prezydent przetrwał więc referendum, ale tylko dzięki niskiej frekwencji - zauważa agencja Associated Press.
W pierwszej reakcji po referendum Ponta mówił, że choć nie doszło do odsunięcia prezydenta od władzy, przeciwko Basescu głosowało ponad 7 mln obywateli i "Rumuni wysłali silny sygnał polityczny, kogo faktycznie popierają".
O referendum zabiegał obóz Ponty, pełniącego swój urząd od maja. 6 lipca parlament głosami koalicji rządowej opowiedział się za wszczęciem procedury impeachmentu Basescu. Szef państwa został zawieszony w obowiązkach na 30 dni.
Wcześniej rząd Ponty w szybkim tempie przyjął dekrety ograniczające kompetencje Trybunału Konstytucyjnego, wymienił szefów obu izb parlamentu, a także rzecznika praw obywatelskich, który jako jedyny mógł nowe dekrety zakwestionować. Tempo i sposób przeprowadzenia tych zmian wywołały krytykę Komisji Europejskiej. KE w raporcie na temat Rumunii wytykała rządowi Ponty działania podważające zasady państwa prawa i niezawisłość sądów.
Kryzys polityczny w Rumunii oceniany jest jako jeden z najpoważniejszych po upadku dyktatury komunistycznej w 1989 roku. Ma źródło w toczącej się od lat walce ideologicznej między rumuńską prawicą a lewicą. Dodatkowo podsycają go zbliżające się, wyznaczone na 30 listopada, wybory parlamentarne oraz osobiste animozje polityków.mp, pap