- Konwój generała Babacara Gaye'a został zaatakowany 29 lipca przez czołgi armii prezydenta Baszara el-Asada, na szczęście nie było ofiar - poinformował Ban Ki Mun. Tylko dzięki pojazdom opancerzonym obserwatorzy ONZ zdołali wyjść cało z ataku - wyjaśnia agencja Reutera.
Sekretarz generalny ONZ przypomniał też, że rząd w Damaszku był niedawno ponownie wezwany do zaprzestania używania broni ciężkiej przeciw ludności cywilnej oraz zademonstrowania woli przestrzegania zobowiązań dotyczących rezygnacji z przemocy. - Mimo to reżim posunął się dalej, atakując gęsto zaludnione okolice za pomocą samolotów i śmigłowców bojowych - dodał Ban.
Szef ONZ niepokoi się o region
- Nasiliły się też ataki zbrojnej opozycji - powiedział szef ONZ, podkreślając niepokój o losy całego regionu, ponieważ jeśli dojdzie w Syrii do wojny domowej na pełną skalę, zagrozi to również sąsiednim krajom: Turcji, Irakowi, Libanowi, Jordanowi i Izraelowi.
Damaszek przyznał niedawno, iż posiada broń chemiczną, deklarując zarazem, że nie wykorzysta jej przeciw własnym obywatelom, a jedynie w przypadku agresji z zewnątrz - przypomina AP. - Używanie takiej broni jest zakazane prawem międzynarodowym. Jakiekolwiek jej wykorzystanie byłoby straszliwą zbrodnią i powodem do kolosalnego niepokoju całej społeczności międzynarodowej - stwierdził Ban.
Sankcji brak
Rada Bezpieczeństwa ONZ znalazła się w impasie i nie jest w stanie obłożyć sankcjami rządu Asada, ponieważ Chiny i Rosja blokują wszelkie próby wywarcia presji na syryjski reżim. Wobec niemocy Rady Bezpieczeństwa Arabia Saudyjska przedstawiła Zgromadzeniu Ogólnemu ONZ propozycję rezolucji domagającej się położenia kresu przemocy w Syrii i wsparcia dialogu politycznego oraz pokojowego przekazania władzy w tym kraju, a także zabezpieczenia arsenału broni chemicznej. Rezolucje Zgromadzenia Ogólnego nie mogą być jednak wprowadzane w życie przy wykorzystaniu sankcji bądź interwencji zbrojnej - wyjaśnia AP.
Wojna trwa
Tymczasem w Syrii toczy się krwawa bitwa o gospodarczą stolicę kraju Aleppo (Halab), położone 50 km od granicy z Turcją. Z miasta od początku ofensywy wojsk rządowych przypuszczonej w sobotę nad ranem uciekło około 200 tys. osób. Ankara rozmieszcza na granicy z Syrią dodatkowe oddziały wojska i wyrzutnie pocisków rakietowych oraz wysyła tam czołgi i pojazdy opancerzone.
Grecja nie chce uchodźców
W ciągu trwającego 17 miesięcy powstania przeciw Asadowi do Turcji uciekło około 44 tys. syryjskich uchodźców, na co Grecja - główny punkt przerzutowy nielegalnych imigrantów zmierzających do UE - zareagowała czterokrotnym wzmocnieniem straży granicznych. Jordan przyjął około 142 tys. uciekinierów z Syrii, a w niedzielę otworzył pierwszy oficjalny obóz dla syryjskich uchodźców. Według ministerstwa spraw zagranicznych Jordanu do kraju przybywa dziennie blisko 2 tys. Syryjczyków - podaje amerykańska Rada Stosunków międzynarodowych (CFR).
Turcja ostrzega Syrię
Według syryjskiego dziennika "Al-Watan" Teheran w odpowiedzi na umacnianie przez Ankarę granicy z Syrią ostrzegł, że odpowie "z siłą" na jakikolwiek atak sił tureckich na terytorium Syrii, która jest najważniejszym sojusznikiem Iranu. 26 lipca premier Turcji Recep Tayyip Erdogan oskarżył Damaszek o "powierzenie" północnych regionów kraju Partii Pracujących Kurdystanu i ostrzegł, że Ankara rezerwuje sobie prawo do ścigania tureckich rebeliantów kurdyjskich na terytorium Syrii. Według anonimowego arabskiego dyplomaty, cytowanego przez AFP, komunikat Teheranu jest "oczywistą odpowiedzią na ostatnie groźby tureckiego premiera".
Przywódca Narodowej Rady Syryjskiej (NRS) Abdel Basset Sajda wezwał "bratnie" i "zaprzyjaźnione" kraje do zbrojenia syryjskich powstańców, by mogli przeciwstawić się armii prezydenta Baszara el-Asada.
zew, PAP