- Parlamentarna kontrola polityki europejskiej nie podlega żadnej dyskusji - oświadczył szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle. - Potrzebujemy wzmocnienia, a nie osłabienia demokratycznej legitymacji w Europie - dodał. Zdaniem Westerwellego sytuacja w zmagającej się z kryzysem UE jest zbyt poważna, by czynić z niej temat walki politycznej. - Ton debaty jest bardzo niebezpieczny - ocenił.
Poszło o wywiadDyskusję w Niemczech sprowokował wywiad Montiego, opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika "Der Spiegel". Zdaniem włoskiego premiera parlamenty krajów członkowskich nie powinny zanadto ograniczać rządom pola manewru w walce z kryzysem w strefie euro. - Oczywiście każdy rząd musi kierować się decyzjami parlamentu. Ale każdy rząd ma też obowiązek wychowywać parlament. Gdyby rządy pozwalały parlamentom całkowicie związywać sobie ręce, nie zachowując dla siebie pola manewru, to rozpad Europy byłby bardziej prawdopodobny niż bliższa integracja - ocenił Monti.
Słowa włoskiego premiera oburzyły opozycyjnych niemieckich socjaldemokratów. - Narodowe parlamenty wzmacniają, a nie osłabiają akceptację dla euro i dla ratowania euro - przekonywał wiceprzewodniczący frakcji SPD Joachim Poss w wywiadzie dla gazety "Rheinische Post". Dodał, że najwyraźniej we Włoszech, po latach rządów premiera Silvio Berlusconiego "zrozumienie parlamentaryzmu nieco ucierpiało". Liberał Frank Schaeffler zauważył z kolei, że problemem UE nie jest zbyt wiele, ale zbyt mało demokracji i praworządności. - Monti chce rozwiązać swoje problemy kosztem niemieckiego podatnika i opakowuje to w lirykę europejską - powiedział Schaeffler.
Bawarska chadecja CSU zarzuciła premierowi Włoch "zamach na demokrację". - Pan Monti potrzebuje widocznie jasnej odpowiedzi, że my, Niemcy nie jesteśmy gotowi na likwidację naszej demokracji, aby sfinansować włoskie długi - powiedział sekretarz generalny CSU Alexander Dobrindt w rozmowie z portalem "Welt Online". - Nie możemy dopuścić do tego, by przez kryzys euro przewagę zyskali ci, którym przeszkadzają prawa parlamentu i demokratyczna kontrola - dodał.
Montiego poparł natomiast eurodeputowanych rządzącej w Niemczech chadecji Elmar Brok. - Mario Monti ma całkowitą rację. Rządy potrzebują pola manewru w negocjacjach, jeśli chcą na nie wpływać - powiedział Brok. Dodał, że jeśli rządy działałyby ściśle według wytycznych parlamentów, kompromisy w Radzie UE byłyby niemożliwe, a Unia stałaby się niezdolna do działania. - Jeśli jednak rządy przesadzą, tracą większość parlamentarną - zastrzegł Brok, dodając, że pod kontrolą parlamentu muszą pozostać kwestie budżetowe.PAP, arb