- Skazanie trzech młodych kobiet - z których dwie są matkami małych dzieci - na dwa lata więzienia, za pokojową, jeśli nawet kontrowersyjną manifestację poglądów, jest głęboko niepokojące. Spodziewam się, że ten wyrok będzie zrewidowany i uchylony, zgodnie z międzynarodowymi zobowiązaniami Rosji - napisała w wydanym oświadczeniu Ashton.
Dodała, że wyrok oraz doniesienia o nieodpowiednim traktowaniu członkiń zespołu w trakcie zatrzymania i przed procesem, a także o nieprawidłowościach w trakcie samego procesu "stawiają pod poważnym znakiem zapytania poszanowanie przez Rosję jej międzynarodowych zobowiązań do sprawiedliwych, przejrzystych i niezależnych postępowań prawnych". Ashton oceniła, że wyrok moskiewskiego sądu jest również niezgodny z międzynarodowymi zobowiązaniami Rosji do przestrzegania zasad wolności słowa.
Tendencja do zastraszania
- Sprawa ta wpisuje się w nasilającą się ostatnio tendencję do motywowanego politycznie zastraszania i karania działaczy opozycji w Rosji. Trend ten jest powodem rosnących obaw UE. Poszanowanie dla praw człowieka i litery prawa jest niezbędną częścią relacji UE-Rosja - oświadczyła szefowa unijnej dyplomacji. Ubolowanie z powodu wyroku wyraziła też na Twitterze unijna komisarz ds. wewnętrznych Cecilia Malmstroem. "Bardzo zasmuciła mnie informacja o wyroku przeciwko Pussy Riot. Jest on zupełnie nieproporcjonalny" - napisała.
Na wyrok zareagował także przewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Jean-Claude Mignon. - W demokracji korzystanie z wolności słowa może być uwarunkowane względami ochrony moralności i praw innych ludzi, jednak sankcje powinny być proporcjonalne do wagi czynu - oświadczył Mignon. Ocenił kary dla członkiń Pussy Riot jako "wyraźnie nieproporcjonalne", biorąc pod uwagę standardy Rady Europy. Rosja jest od 1996 roku członkiem tej międzynarodowej organizacji.
Putin czy religia
Chamowniczeski Sąd Rejonowy w Moskwie skazał w piątek trzy członkinie feministycznej grupy Pussy Riot na kary po dwa lata łagru za "chuligaństwo motywowane nienawiścią religijną". Adwokaci skazanych zapowiedzieli już złożenie apelacji. 22-letnia Nadieżda Tołokonnikowa, 24-letnia Maria Alochina i 29-letnia Jekatierina Samucewicz były wśród pięciu performerek z Pussy Riot, które 21 lutego w moskiewskim Soborze Chrystusa Zbawiciela, najważniejszej świątyni prawosławnej Rosji, wykonały utwór "Bogurodzico, przegoń Putina". W marcu zostały aresztowane.
W ich zamyśle był to protest przeciwko powrotowi Władimira Putina na Kreml i poparciu, jakiego w kampanii wyborczej udzielił mu zwierzchnik rosyjskiej Cerkwi prawosławnej, patriarcha Cyryl. Swój występ określiły jako "modlitwę punkową". Oponenci Kremla twierdzą, że proces trzech młodych kobiet był motywowany politycznie i stanowił jedną z prób uciszenia opozycji, która w minionych miesiącach organizowała liczne antyputinowskie protesty.
O uwolnienie performerek bezskutecznie apelowali rosyjscy oraz zagraniczni twórcy kultury i artyści. Oskarżenie członkiń Pussy Riot wywołało powszechne obawy o przestrzeganie przez Rosję wolności słowa. Wśród apelujących o uwolnienie kobiet byli m.in. Paul McCartney, Yoko Ono, Madonna, Sting, Bjoerk, Moby, Red Hot Chili Peppers, Faith No More, Franz Ferdinand, Peter Gabriel, Patti Smith i Pete Townshend (z The Who).
Ponad 120 deputowanych do niemieckiego Bundestagu podpisało się pod listem w obronie trzech Rosjanek. Natomiast Amnesty International uznała je za więźniów sumienia.
jl, PAP