W manewrach, które władze Korei Północnej określają jako przygotowanie do inwazji na ten kraj, bierze udział 56 tys. żołnierzy Korei Południowej i 30 tys. wojskowych USA, z których większość stacjonuje w Korei Południowej. W trakcie manewrów nie będzie żadnych ćwiczeń w terenie, a żołnierze pozostaną w swoich bazach. Seul i Waszyngton podkreślają, że są to manewry rutynowe i mają defensywny charakter.
Według komunikatu wydanego przez dowódcę wojsk USA w Korei Południowej generała Jamesa Thurmana, ćwiczenia mają na celu poprawę współpracy sił obydwu krajów oraz ich zdolności bojowej.
17 sierpnia przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un wizytował jednostkę wojskową, która w 2010 roku ostrzelała ogniem artyleryjskim należącą do Korei Południowej wyspę Yeonpyeong na Morzu Żółtym. Jak podała północnokoreańska oficjalna agencja KCNA, Kim odwiedził jednostkę stacjonującą na wyspie Mu, będącej "najbardziej zapalnym punktem w wysuniętej najbardziej na południe części frontu południowo-zachodniego. Nakazał żołnierzom, by nie zaprzepaścili szansy dokonania natychmiastowych śmiertelnych kontruderzeń na wroga, gdyby choć jeden pocisk spadł na wody lub na teren, gdzie rozciąga się suwerenność Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej".
W rezultacie ostrzelania wyspy Yeonpyeong w listopadzie 2010 roku śmierć poniosło czterech ludzi, w tym dwóch południowokoreańskich cywilów. Oba państwa koreańskie są formalnie w stanie wojny, gdyż trwający od 1950 do 1953 roku zbrojny konflikt między nimi zakończył się tylko rozejmem.
ja, PAP