W oświadczeniu na stronie internetowej resortu jego przedstawiciel pisze, że "odnosi się wrażenie, iż dla niektórych struktur obrony praw człowieka i mediów ważny jest nie tyle dalszy los tych młodych kobiet, ile możliwość poawanturowania się na antyrosyjskiej niwie". Łukaszewicz uznał, że w powstałej sytuacji są niewątpliwie elementy konfliktu cywilizacji.
"Na postmodernistycznym Zachodzie wielu zapomina o chrześcijańskich korzeniach Europy, a jednocześnie nie chcą szanować uczuć wyznawców innych religii, gdyż uważają, że religia ogranicza demokrację. Opowiadają się za pełną wolnością akcji podobnych do tych, którymi »zasłynęła« grupa Pussy Riot" - napisał rzecznik rosyjskiego MSZ. Wyjaśnił, że Moskwa jest przekonana o zgubności zapominania o normach moralnych wspólnych dla wszystkich światowych religii i stara się i w życiu i w polityce przestrzegać nie tylko prawa międzynarodowego, lecz i tradycyjnych wartości.
Zdaniem Łukaszewicza Zachód nie uwzględnił obraźliwego dla milionów wierzących charakteru występu zespołu Pussy Riot. Moskwa, jak podkreślił, nie zgadza się z poglądem Zachodu, że sprawa Pussy Riot to przykład ograniczenia wolności słowa i twórczości.
17 sierpnia chamowniczeski sąd rejonowy w Moskwie skazał trzy artystki z Pussy Riot na dwa lata łagru za wykonanie w prawosławnej świątyni antyputinowskiego utworu. O uwolnienie członkiń Pussy Riot bezskutecznie apelowali rosyjscy oraz zagraniczni twórcy kultury i artyści, a skazanie performerek wywołało na świecie protesty i obawy o wolność słowa w Rosji.