Takie wnioski przedstawiła rządowa grupa robocza, która przez dwa miesiące pracowała nad zmianą trybu oznakowania ulic w kraju. Zmieniony sposób oznakowania ulic ma rozwiązać problem obecności polskich tabliczek na Wileńszczyźnie. Polacy mieszkający na Litwie domagają się, by napisy informacyjne w miejscowościach, w których stanowią oni zwartą społeczność, były dwujęzyczne. Władze Litwy nie chcą się na to zgodzić. Wbrew zakazom Polacy w rejonie wileńskim i solecznickim, gdzie stanowią większość, na swych prywatnych domach umieszczają tablice z nazwą ulicy w języku polskim.
Zdaniem dyrektora administracji samorządu rejonu wileńskiego Lucyny Kotłowskiej nowy tryb oznakowania ulic nie rozstrzygnie jednak zaistniałego problemu. "Nadal nie wiadomo na przykład, co zrobić z tablicami polskimi, które już są umieszczone na domach prywatnych. Kto ma je zdjąć?" - powiedziała PAP Kotłowska.
Od lat Kotłowska, jako dyrektor administracji, jest karana grzywnami przez Litewską Państwową Inspekcję Językową i sądy za obecność w rejonie polskich tablic. "Na budynkach administracyjnych w rejonie nie ma już tablic z polskimi nazwami ulic, zostały one usunięte, ale pozostają na domach prywatnych, bo bez pozwolenia właścicieli nikt nie ma prawa ich zdjąć" - powiedziała Kotłowska.
Zgodnie z Europejską Kartą Samorządową, którą Litwa podpisała i ratyfikowała, mniejszości narodowe mają prawo do napisów informacyjnych w swoich językach tam, gdzie stanowią zwartą społeczność. Jest to jednak sprzeczne z litewską ustawą o języku państwowym.
ja, PAP