Zdaniem zespołu TVi za działaniami wokół stacji stoją władze Ukrainy, które dążą do jej zniszczenia. - Jest to akcja poparcia, wyrażana przez naszych widzów, którzy chcą słuchać ukraińskiej muzyki, oglądać programy o ukraińskiej kulturze i mieć uczciwe wiadomości – mówił do zebranych na placu Michajłowskim w Kijowie generalny dyrektor TVi Mykoła Kniażycki.
Od kilku tygodni TVi alarmuje, że jej programy usuwane są z sieci kablowych operatorów działających przede wszystkim na wschodzie kraju. W Kijowie stacja nie jest usuwana z kablówek, jednak ich właściciele przenoszą jej nadawanie z platformy podstawowej do droższych pakietów. Dziennikarze TVi uważają, że działania te, jak i zainteresowanie stacją ze strony służb podatkowych, mogą doprowadzić do jej zamknięcia i apelują w tej sprawie o pomoc do społeczności międzynarodowej.
- Przyszedłem na tę demonstrację, gdyż istnieje groźba odcięcia mnie od kanału informacyjnego, który nie jest ograniczany wskazówkami przysyłanymi "z góry". W TVi istnieje możliwość swobodnego przedstawiania punktów widzenia zarówno opozycji, jak i ugrupowań rządzących. W większości innych stacji widzę przede wszystkim przedstawicieli władzy – powiedział jeden z uczestników demonstracji poparcia dla TVi, Ihor Kohut.
Ukraińskie media narzekają na naciski ze strony władz od 2010 r., gdy szefem państwa został prezydent Wiktor Janukowycz. W miniony poniedziałek, podczas otwarcia 64. Światowego Kongresu Gazet oraz 19. Światowego Forum Wydawców w Kijowie mówił on, iż „jedną z przeszkód w rozwoju przestrzeni medialnej na Ukrainie są błędne stereotypy o niedostatecznej wolności słowa w naszym kraju”.
- Uważam, iż związane jest to z brakiem obiektywnej informacji o tym, jak w rzeczywistości wygląda sytuacja – oświadczył wówczas prezydent. Podczas wystąpienia Janukowycza, nie zważając na obecność zgromadzonych gości z zagranicy, ochroniarze prezydenta wyszarpywali dziennikarzom z ukraińskiego ruchu „Stop Cenzurze” plakaty, z którymi przyszli na Kongres, by zaprotestować właśnie przeciwko wprowadzaniu ograniczeń w mediach.
jl, PAP