Manifestacja miała dość gwałtowny charakter. Budynek ambasady zaatakowano kamieniami i butelkami, a policja zmagała się z tłumem, chcąc powstrzymać go przed wtargnięciem na teren placówki dyplomatycznej. "Zwróćcie nam nasze wyspy! Japońskie diabły, precz!" - krzyczeli demonstranci. Wśród nich - jak donosi Reuters - był też transparent wzywający do wypowiedzenia wojny.
Napięcia, które między dwoma największymi gospodarkami Azji narastają od kilku tygodni, wywołały również protesty w innych miastach Chin, m.in. w Si-anie, Suczou, Czangszy i Nankinie. Zmusiły także ministra spraw zagranicznych Japonii do przerwania oficjalnej wizyty w Australii i powrotu do Tokio w celu uspokojenia sytuacji.
Spór terytorialny zaostrzył się w piątek, gdy do wysp zbliżyło się sześć chińskich jednostek patrolowych. Chińskie ministerstwo spraw zagranicznych poinformowało w komunikacie, że okręty prowadziły nadzór morski. Wcześniej wyspy odwiedzali japońscy nacjonaliści. Bezludne wyspy, nazywane przez Japończyków Senkaku, od lat administrowane są przez Tokio. Roszczenia do nich zgłaszają Chińczycy, którzy nazywają je Diaoyu. Spór o wyspy toczy się również z Tajwanem, który używa nazwy Tiaoyutai.
Wyspy znajdują się w pobliżu bogatych łowisk i prawdopodobnie dużych złóż ropy naftowej i gazu.eb, pap