Zdaniem szefa dyplomacji Czech Karela Schwarzenberga, październikowe wybory mają wielkie znaczenie i dla Gruzji, i dla Europy. - Będziemy bezstronnymi obserwatorami i mam nadzieję, że żadna ze stron nie będzie wpływała na nasze stanowisko - oświadczył czeski minister. Z kolei bułgarski minister Nikołaj Mładenow wezwał wszystkich obywateli Gruzji, by oddali głos w wyborach. Natomiast szef MSZ Łotwy Edgars Rinkeviczs wskazał, że przeprowadzenie w Gruzji uczciwych wyborów będzie ważnym sygnałem dla innych krajów. - Jeśli międzynarodowi obserwatorzy uznają wyniki za sprawiedliwe, wówczas to samo powinny uczynić wszystkie gruzińskie partie polityczne - apelował.
Ministrowie podkreślali ponadto, że wybory powinny odbyć się w sposób uczciwy i wolny. Rumuński minister Titus Corlatean pochwalił Gruzję za postępy w kierunku integracji ze strukturami euroatlantyckimi, na drodze reform oraz w unijnym Partnerstwie Wschodnim.
Może się okazać, że październikowe wybory będą należeć do najważniejszych w najnowszej historii Gruzji. Urzędujący szef państwa Micheil Saakaszwili musi oddać prezydencką władzę w 2013 roku, kiedy skończy się jego druga i ostatnia kadencja. Jednak 44-letni obecnie polityk już w 2010 roku zmienił konstytucję, tak by Gruzja przekształciła się z republiki prezydenckiej w parlamentarną, rządzoną przez premiera. Jeśli jego partia - Zjednoczony Ruch Narodowy - wygra wybory, Saakaszwili będzie mógł dalej rządzić jako szef rządu, powtarzając rosyjski scenariusz Władimira Putina. Jeśli jednak przegra, będzie się musiał pożegnać z władzą. Jego głównym oponentem w wyborach jest miliarder Bidzina Iwaniszwili i jego ugrupowanie Gruzińskie Marzenie. W programie dwudniowej wizyty unijnych ministrów jest też spotkanie z Saakaszwilim.
PAP, arb