- Film ma na celu zranienie godności wyznawców religii. To nie ma nic wspólnego z wolnością wyrażania opinii i dlatego powinniśmy to ukrócić - powiedział przewodniczący Centralnej Rady Muzułmanów w Niemczech Aiman Mazyek w rozmowie z telewizją ARD, wyemitowanej 17 września wieczorem. Jego zdaniem również w Niemczech spokój publiczny może zostać poważnie zakłócony, jeśli antyislamski film wolno będzie pokazywać. Mazyek ostrzegł, że "ekstremiści po obu stronach" mogą wszcząć zamieszki na ulicach. Jak ocenił, należy wykorzystać "wszelkie dostępne możliwości prawne, by zakazać projekcji filmu".
"To skrajna zniewaga"
Podobną opinię wyraził także rzecznik Rady Koordynacyjnej Muzułmanów w Niemczech Ali Kizilkaya. - Mamy do czynienia ze skrajną zniewagą - powiedział on gazecie "taz". Jak podała "taz", przeciwko zakazowi wypowiedział się natomiast Związek Liberalno-Islamski. - Im więcej mówi się o zakazie i czyni z takich treści (zawartych w filmie) temat tabu, tym więcej szkód to przynosi - ostrzegła przewodnicząca organizacji Lamya Kaddor. Oceniła, że "dyskusja o zakazach i szczególnych regulacjach dla muzułmanów może podsycić wrogość do islamu w Niemczech".
Wyprodukowany w USA film pt. "Niewinność muzułmanów", którego fragmenty zamieszczono na portalu internetowym YouTube, wywołał falę gwałtownych antyamerykańskich protestów w krajach islamskich. Obraz ten przedstawia Mahometa jako oszusta i nieodpowiedzialnego kobieciarza, aprobującego molestowanie seksualne dzieci.
"Czy ten film jest warty byśmy złamali prawo?"
Kanclerz Niemiec Angela Merkel zapowiedziała, że władze przeanalizują możliwość zakazania w Niemczech projekcji filmu. Projekcje zapowiedziała prawicowo-populistyczna organizacja Pro Deutschland, protestująca przeciwko "islamizacji" Niemiec. - Chodzi o to, by przeanalizować, czy publiczne pokazywanie filmu może stworzyć zagrożenie. Mogę sobie wyobrazić, że są ku temu powody - powiedziała Merkel.
Sceptyczni w tej sprawie są m.in. niemieccy Zieloni, którzy ostrzegają przed naruszeniem wolności słowa. - Ten film nie jest wart tego, byśmy złamali prawo do wolnego wyrażania opinii - powiedziała gazecie "Thueringer Allgemeine" polityk Zielonych, wiceprzewodnicząca Bundestagu Katrin Goering-Eckardt. Ostrzegła, że wskutek zakazu pokazywania filmu "ci, którzy odpowiadają za te brednie, uznaliby się za ofiary".
ja, PAP