W przemówieniu wygłoszonym po złożeniu przysięgi 47-letni nowy premier zapewniał, że "bez żadnych zmian" będzie kontynuował politykę Melesa.
- Meles uważał się za syna narodu. Będę kontynuował jego dzieło - podkreślił były wicepremier i faworyt zmarłego szefa rządu. Dodał, że będzie dążył do osiągnięcia ambitnych celów, określonych w pięcioletnim Planie Rozwoju i Transformacji, zapoczątkowanym w 2010 roku przez Melesa.
Hailemariam obiecał, że będzie umacniał demokrację i prawa człowieka. Jego poprzednik bezwzględnie prześladował opozycję i zwalczał niezależne media za co był krytykowany przez Zachód.
Rządząca koalicja pod nazwą Etiopski Ludowy Front Rewolucyjno-Demokratyczny (EPRDF) ma zdecydowaną większość w parlamencie. W wyborach z 2010 roku EPRDF otrzymała 99,6 proc. głosów, a w sobotę wybrała Hailemariama na swojego przywódcę.
Meles był u władzy od obalenia w 1991 roku marksistowskiego dyktatora Etiopii Mengistu Hajle Mariama. Zmarł w wieku 57 lat po ciężkiej chorobie, z którą od dawna się zmagał.
Etiopska gospodarka od co najmniej 10 lat rozwija się w dwucyfrowym tempie. Rządzona twardą ręką przez Melesa, z państwa biednego i upadłego, Etiopia przerodziła się w regionalnego żandarma, dyktującego wolę państwom regionu - Somalii, Sudanowi, Erytrei, Dżibuti, Kenii, Kongu, a nawet Jemenowi.
Rola ta sprawiła, że pod rządami Melesa Etiopia stała się najważniejszą sojuszniczką USA w Afryce.mp, pap