Do tych aktów przemocy nikt się nie przyznał, wiadomo jednak, że ugrupowania powiązane z Al-Kaidą i sunniccy ekstremiści dopuszczają się co najmniej jednego w miesiącu poważnego ataku od czasu, gdy Amerykanie opuścili Irak w grudniu 2011 r.
Do najkrwawszego zamachu doszło w Tadżi, ok. 25 km na północ od Bagdadu, gdzie wskutek wybuchów trzech samochodów pułapek zginęło 11 osób, a ranne zostały 24, w tym kilku policjantów. W Bagdadzie trzy bomby zabiły osiem osób, w tym policjanta.
W mieście Kut - 150 km na południowy wschód od Bagdadu - zamachowiec samobójca w samochodzie wysadził się w powietrze i zabił czterech policjantów. W Bakubie (środkowy Irak) w podobnych okolicznościach zginęły trzy osoby. Kolejnego ataku dokonano na autobus przewożący irańskich pielgrzymów w mieście Madaen ok. 30 km na południowy wschód od Bagdadu; zginęli dwaj przechodnie. Bomba w Mosulu zabiła cywila i zraniła wiele osób. W innych zamachach w Iraku zginęły co najmniej trzy osoby.
Poprzednia seria zamachów miała miejsce 9 września, gdy w całym kraju, głównie w dzielnicach zamieszkanych przez szyitów, zginęło ponad 100 osób.
Lokalne skrzydło Al-Kaidy, Islamskie Państwo Iraku (ISI), zapowiedziało niedawno nową ofensywę, głównie przeciwko szyitom.
zew, PAP