- W naszym rozumieniu Turcja zareagowała (na ostrzał). Również parlament przyznał rządowi zdolność do ponownej odpowiedzi, gdyby w przyszłości doszło do pogwałcenia suwerenności Turcji - powiedziała Nuland.
Wypowiadała się kilka godzin po tym, gdy parlament turecki zezwolił siłom zbrojnym na prowadzenie operacji militarnych poza granicami kraju, jeśli rząd uzna to za konieczne. Wcześniej w reakcji na ostrzał moździerzowy Akcakale, w którym zginęło pięcioro cywilów, Turcja w środę wieczorem i czwartek rano ostrzelała cele w Syrii. Zginęło kilku syryjskich żołnierzy.
Nuland, jak komentuje agencja Reutera, starała się przyczynić do łagodzenia napięć między oboma krajami w następstwie incydentu. Wskazała, że w ocenie USA odpowiedź Ankary była "odpowiednia, obliczona na wzmocnienie efektu odstraszającego, by tego rodzaju sprawy nie powtórzyły się, i proporcjonalna".
Władze Turcji zaznaczyły kilkakrotnie, że ich celem nie jest wszczęcie wojny z Syrią, a zgoda parlamentu na działania zbrojne ma charakter odstraszający. Jednak krwawy incydent graniczny nasilił obawy, że konflikt wewnętrzny w Syrii wylewa się poza jej granice. Trwająca od półtora roku rebelia przeciwko prezydentowi Baszarowi el-Asadowi spowodowała m.in. napływ dziesiątek tysięcy syryjskich uchodźców do Turcji.
zew, PAP