Mimo stałych wezwań do udzielenia pomocy powstańcom Rijad i Dauha nie dostarczają im takiej broni jak odpalane z ramienia pociski rakietowe, które mogłyby zestrzeliwać samoloty reżimu i niszczyć ich pojazdy opancerzone. Jak powiedzieli "NYT" przedstawiciele rządów Arabii Saudyjskiej i Kataru, administracja USA jest przeciwna uzbrojeniu powstańców w taką broń, gdyż obawia się, że może ona wpaść w ręce terrorystów. W Syrii walczą z reżimem także islamscy ekstremiści. W rezultacie syryjska opozycja może jedynie stawiać opór siłom reżimowym, ale nie jest w stanie ich pokonać.
Saudyjczycy i Katarczycy ostrzegają USA, że przedłużanie się walk w Syrii zaostrza animozje między różnymi grupami religijnymi w tym kraju i radykalizuje młodych ludzi w innych krajach arabskich, którzy przedostają się do Syrii, aby pomóc swoim współwyznawcom. Grozi to chaosem i rozszerzeniem się konfliktu w Syrii na sąsiednie kraje.
Rządy obu państw arabskich przekonują Waszyngton, że postarają się zapobiec dostaniu się ciężkiej broni dla powstańców w niepowołane ręce. Jak pisze jednak "NYT", nie należy oczekiwać zmiany polityki administracji prezydenta Baracka Obamy w sprawie dostaw broni.
Rząd amerykański informuje, że udziela syryjskiej opozycji pomocy logistycznej, głównie w postaci środków łączności. Jak zauważyli komentatorzy, perspektywy militarnego zaangażowania się USA po stronie powstańców, choćby w formie dostaw broni, osłabły po fali demonstracji antyamerykańskich we wrześniu i śmierci ambasadora USA w Libii Christophera Stevensa.
Wydarzenia te wzmocniły obawy, że arabska wiosna może zaowocować zjawiskami groźnymi dla interesów bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie.
ja, PAP