Do ataku na "militarne pozycje wroga" przyznały się palestyńskie ugrupowania Islamski Dżihad i rządzący w Strefie Gazy Hamas, które twierdzą, że była to odpowiedź na niedzielny izraelski atak z powietrza. Rannych zostało w nim dwóch palestyńskich bojowników, w tym jeden ciężko, i kilku przypadkowych przechodniów.
Jak zaznacza agencja Reutera, Hamas przyznał się do ataku rakietowego na Izrael po raz pierwszy od czerwca. - Ta uświęcona operacja to odpowiedź na bezustanne przestępstwa popełniane przez wroga na naszej bezbronnej ludności - napisano w komunikacie Hamasu i sprzymierzonego z nim Islamskiego Dżihadu.
Izraelska armia podała w poniedziałek, że jej celem były "miejsca terrorystycznej działalności Hamasu i brygady terrorystów odpowiedzialne za ostrzał rakietowy".
Mieszkańcy Chan Junis w południowej części Strefy Gazy poinformowali, że w poniedziałek izraelski czołg otworzył ogień w kierunku miejsca, z którego miały być odpalane palestyńskie rakiety. Rannych zostało czworo dzieci; ostrzał uszkodził też minaret i wieżę ciśnień.
Zdaniem izraelskiej armii w tym roku ze Strefy Gazy odpalono na terytorium izraelskie w sumie 470 pocisków rakietowych, w tym 10 tylko w październiku.
W czerwcu na południe Izraela spadło ponad 150 palestyńskich rakiet odpalonych ze Strefy Gazy; rannych zostało pięciu Izraelczyków. W odwetowych atakach izraelskiego lotnictwa zginęło 15 Palestyńczyków, w większości bojowników.mp, pap