W ten sposób oceniła ona wypowiedź Putina, który w wywiadzie dla telewizji NTV oświadczył, że sąd w Moskwie postąpił słusznie, skazując 22-letnią Nadieżdę Tołokonnikową, 24-letnią Marię Alochiną i 29-letnią Jekatierinę Samucewicz na dwa lata pozbawienia wolności w kolonii karnej. - To słuszne, że je aresztowano. I to słuszne, że sąd podjął taką decyzję. Dlatego, że nie można podważać podstaw moralności i niszczyć kraju. Co nam wówczas zostanie? - oznajmił prezydent. - Moja pierwsza reakcja była taka, że poprosiłem wiernych, by im wybaczyli. Myślałem, że na tym się skończy. Jednak sprawa trafiła do sądu, który wlepił im po dwa lata. Nie mam z tym nic wspólnego. Dostały to, co chciały - dodał Putin.
Zdaniem obrończyni artystek "swoimi uwagami prezydent zademonstrował, że popiera wyrok na członkinie Pussy Riot oraz że można go nie kontrolować i nie zmieniać". - Występowanie przez głowę państwa z takim oświadczeniem na kilka dni przed posiedzeniem sądu jest niedopuszczalne - podkreśliła. Wołkowa zauważyła też, że Putin "pozwolił sobie" na "chamskie wyrażenia" i "slang", co - jak podkreśliła - w wypadku prezydenta także jest niedopuszczalne.
17 sierpnia Chamowniczeski Sąd Rejonowy w Moskwie skazał trzy performerki z Pussy Riot na dwa lata łagru za wykonanie w prawosławnej świątyni antyputinowskiego utworu. Były one wśród pięciu członkiń grupy, które 21 lutego w moskiewskim soborze Chrystusa Zbawiciela, najważniejszej świątyni prawosławnej Rosji, wykonały utwór "Bogurodzico, przegoń Putina". Swój występ nazwały "modlitwą punkową".
W ich zamyśle akcja była protestem przeciwko powrotowi Putina na Kreml i poparciu, jakiego w kampanii wyborczej udzielił mu zwierzchnik rosyjskiej Cerkwi prawosławnej Cyryl. Wkrótce po kontrowersyjnej akcji trzy artystki zostały aresztowane. W lipcu postawiono je przed sądem. W sierpniu młode kobiety odwołały się od wyroku. W środę Moskiewski Sąd Miejski rozpatrzy ich apelację.
ja, PAP