Ludzie się palą, strażacy strajkują

Ludzie się palą, strażacy strajkują

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dziesięć osób zginęło w pożarach, które wybuchły w Wielkiej Brytanii podczas trwającego od środy strajku strażaków. Tymczasem rząd wciąż nie chce się zgodzić podwyżkę płac.
Chociaż nic nie wskazuje, że te dziesięć zgonów miało związek ze  strajkiem, w piątek zwiększyła się presja na brytyjski rząd, by  położył kres ogólnokrajowej akcji strażaków, pierwszej od 25 lat.

48-godzinny strajk, rozpoczęty w środę o godz. 20.00, sprawił, że wojsko, które powinno szykować się do możliwej operacji zbrojnej w Iraku, musi teraz zastępować strażaków. Jednocześnie kraj jest w stanie podwyższonego pogotowia w związku z groźbą ataków terrorystycznych w okresie przedświątecznym.

Wojsko stara się zastąpić strażaków, ale żołnierzy jest za mało, mają do dyspozycji tylko stare i ciężkie samochody, za krótkie drabiny i za słabe pompy. Z kolei policja i pracownicy pogotowia ratunkowego nie mają wyposażenia pozwalającego im na wejście do  budynku, w którym się pali.

Wygląda to tak, że ok. 19 tysięcy żołnierzy, z których wielu będzie potrzebnych gdzie indziej, jeśli dojdzie do wojny z  Saddamem Husajnem, dyżuruje przy samochodach gaśniczych z lat 50., aby zastąpić 52 tys. strażaków. Gdy w czwartek po południu wybuchł pożar w składzie fajerwerków w Manchesterze, ogień szalał jeszcze późno w nocy, a żołnierze nie potrafili zapobiec kolejnym eksplozjom.

Lord Falconer z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zapowiedział, że jeśli okaże się to konieczne "dla bezpieczeństwa ogółu", żołnierze wkroczą do remiz i będą używać nowoczesnego pożarniczego sprzętu. Obecnie dostępu do niego bronią pikietujący strażacy.

Ale premier Tony Blair oświadczył na posiedzeniu rządu, że  nie zamierza ustąpić wobec żądań strażaków, domagających się 40- procentowej podwyżki płac, ponieważ nadmierne podwyżki płac w  sektorze publicznym wywołają serię żądań, która zdestabilizuje gospodarkę.

sg, pap