Po zabójstwie zbiegł do Pakistanu, gdzie został aresztowany i przekazany do USA w 1997 r. Amerykański sąd skazał go na karę śmierci - wyrok wykonano (przez wstrzyknięcie trucizny) w ubiegły czwartek, a ciało Kansiego odesłano w poniedziałek do Pakistanu.
W rodzinnym mieście Kansiego, Kwecie, niedaleko granicy z Afganistanem, tysiące ludzi zgromadziły się na stadionie, by złożyć hołd "bohaterowi i obrońcy islamu".
W Islamabadzie we wtorek rano przerwano obrady pakistańskiego parlamentu, by - na wniosek partii islamskich - minutą ciszy, a następnie wspólną modlitwą uczcić pamięć straconego. Jeden z deputowanych, reprezentujący w parlamencie Kwetę, w modlitwie potępił także ludzi, którzy pomogli w aresztowaniu i przekazaniu Kansiego w ręce USA.
"Boże, zniszcz tych, którzy odesłali go do Ameryki. Boże, niech ci mordercy, bez względu na to, czy są w Ameryce, czy w Pakistanie, wkrótce poniosą karę" - modlił się w parlamencie Hafiz Husajn Ahmed.
W Kwecie konduktowi pogrzebowemu towarzyszyły tłumy. Islamski duchowny, inicjując ceremonię określił Kansiego mianem "żołnierza islamu". Tłum skandował: "Kansi-męczennik", wznosił hasła antyamerykańskie i potępiał prezydenta Perveza Musharrafa za współpracę z USA.
Po ceremonii na miejscowym stadionie, zabójca agentów CIA ma zostać pochowany w rodzinnym grobie jego klanu w Kwecie we wtorek wieczorem.
Na dzień przed wykonaniem wyroku w amerykańskim więzieniu, Kansi powiedział w wywiadzie dla BBC, że nie odczuwa wyrzutów sumienia, a atak na CIA miał stanowić odwet za "antyislamską politykę USA".
Amerykański sąd odrzucił przed egzekucją prośbę o ułaskawienie Kansiego przedstawioną zarówno przez rodzinę skazanego, jak i rząd Pakistanu.
Wykonanie wyroku natychmiast wywołało protesty w Pakistanie i obawy przed odwetami i atakami na cele amerykańskie.
sg, pap