Świadkowie twierdzą, że tuż po wybuchu z autobusu dobiegały krzyki dzieci, rozpaczliwie wzywających matki. Wokół otoczonego przez policję spalonego wraku autobusu walają się zakrwawione podręczniki i szkolne torby.
Nie jest jasne, w jaki sposób i gdzie zamachowiec wsiadł do autobusu. Policja uważa, że prawdopodobnie siedział na jednym z przednich siedzeń i tam, kiedy autobus zapełnił się pasażerami, zdetonował materiały wybuchowe.
Czwartkowy zamach był pierwszą samobójczą akcją palestyńską od 4 listopada, gdy w sklepie w izraelskim miasteczku Kfar Saba zginęło dwu Izraelczyków i zamachowiec. Po raz ostatni w Jerozolimie podobny zamach miał miejsce w czerwcu tego roku.
Odpowiedzialność za atak wzięło na siebie wojskowe skrzydło islamskiego ruchu palestyńskiego Hamas. "Osoba, która dokonała męczeńskiej operacji w Jerozolimie to Na'il Azmi Abu al-Hal z Brygad al-Kasam" - podała telewizja al- Manar należąca do szyickiego ugrupowania Hezbollah. Wcześniej informowano, że policja izraelska zidentyfikowała zamachowca jako 23-letniego mieszkańca Betlejem.
Rząd Izraela zastrzegł sobie prawo odwetu za palestyński zamach. Rzecznik premiera Szarona, Raanan Gissin poinformował o pilnych konsultacjach, prowadzonych przez szefa rządu ze służbami bezpieczeństwa i dowództwem armii w sprawie "natychmiastowej riposty" na atak.
Rzecznik izraelskiego ministerstwa spraw zagranicznych w pierwszej reakcji na atak zapowiedział anulowanie wszelkich dyskusji na temat proponowanego przez tzw. kwartet madrycki - USA, Rosję, UE i ONZ - izraelsko-palestyńskiego planu pokojowego, zwanego potocznie pokojową "mapą drogową".
les, pap