Powódź spowodowała podniesienie stanu wód w okolicach Mohamedii, co z kolei przyczyniło się do wypchnięcia na powierzchnię resztek łatwopalnych substancji, które w zetknięciu z rozgrzanymi elementami instalacji rafineryjnych zapaliły się. Kilka drobnych pożarów doprowadziło do czterech potężnych eksplozji.
Zniszczone zostały m.in. układy transformatorów i rurociągi, ale ogień był na tyle daleko od zbiorników produktów petrochemicznych, że nie doszło do katastrofalnego wybuchu zapasów. Nie doszło do wycieku gazu - pracę zakładów wstrzymano na skutek przyboru wód kilka godzin przed pożarem w poniedziałek po południu.
Powołana w rafinerii komórka kryzysowa poinformowała, że nie ma już niebezpieczeństwa dla pracowników zakładów i okolicznej ludności, a sytuacja jest pod kontrolą. Sztab złożony ze specjalistów z rafinerii, strażaków, wojskowych i przedstawicieli służ specjalnych nie przerywa jednak pracy.
Poza co najmniej 35 ofiarami śmiertelnymi ulewnych deszczów, kilka osób zaginęło - nie wyklucza się, że część z nich także poniosła śmierć. Największe straty są w zachodnich, bogatszych regionach kraju. Przerwana jest również linia kolejowa łącząca Casablankę z Marakeszem.
sg, pap